wtorek, 1 lutego 2011

Stosunki włosko – niemieckie 1933 - 1939

Stosunki włosko – niemieckie 1933 - 1939
Okres 1933 – 1939 to w dziejach Niemiec i Włoch lata panowania faszyzmu. Ideologia faszystowska zakładająca prowadzenie ekspansywnej polityki zagranicznej zbliżała Niemcy i Włochy. Czynnik ideologiczny i wspólne interesy zadecydowały o sojuszu obu państw.
                Stosunki między Niemcami i Włochami w latach 1933 – 1939 nie były niezmienne. Ewoluowały one wraz ze zmieniającą się sytuacją polityczną i precyzowaniem celów polityki obu państw. W okresie tym wyróżnić można kilka etapów. Lata 1933 – 1935 (od dojścia do władzy Hitlera do wojny w Etiopii) to okres przewagi rywalizacji obu państw (przede wszystkim w sprawie Austrii) nad wzajemną współpracą. Rok 1936 przyniósł powstanie Osi Rzym – Berlin. Następne dwa lata pogłębiły współpracę Hitlera i Mussoliniego. Rok 1939 przyniósł podpisanie „Paktu Stalowego.”
                Zasadniczą tendencją w stosunkach niemiecko – włoskich było stopniowe uzależnianie się Włoch od Niemiec. Włochy były w sojuszu partnerem słabszym. Nie leżało w interesie Włoch ścisłe wiązanie się z Niemcami. Zadecydowała wola dyktatorów i interesy  obu faszystowskich krajów.
                Stosunków między Niemcami Włochami w tym okresie nie należy izolować od okresu przed 1933 rokiem i po 1939 roku. Oba kraje miały wspólne cele i przed 1933 i po 1939 roku. Rok 1939 (dla Niemiec) i 1940 (dla Włoch) to początek realizowania ekspansywnych celów obu krajów w skali światowej. Ostatecznie sojusz upadł w 1943 roku, wraz z klęską włoskiego faszyzmu. W okresie 1943 – 1945 już tylko północna część Włoch związana była z Niemcami, ale już nie jako partner, a jako wasal okupowany przez wojska byłego sojusznika.
                Włochy i Niemcy uległy zjednoczeniu dopiero w 1866 i 1871 roku. Skutkiem tego oba państwa dopiero w końcu XIX wieku włączyły się w nurt polityki światowej. W I wojnie światowej oba państwa znalazły się w przeciwnych obozach politycznych: Trójprzymierzu (Niemcy) i Trójporozumieniu (Włochy). Niemcy wojnę przegrały. Włochy znalazły się w obozie zwycięskim, ale nie były zadowolone z postanowień pokoju. Sytuację tę określano mianem „kalekiego zwycięstwa”. Chęć rewizji postanowień traktatu wersalskiego zbliżała oba kraje już przed 1933 rokiem.
                W 1922 roku władzę we Włoszech objął Benito Mussolini. W Niemczech już od 1921 roku na czele NSDAP stał Adolf Hitler. Polityka Mussoliniego była w założeniach kontynuacją dotychczasowej polityki Włoch. Te same pozostały kierunki ekspansji: Afryka, obszar Morza Śródziemnego i Bałkany. Aby móc realizować swoje plany ekspansji Mussolini potrzebował sprzyjającej sytuacji politycznej i odpowiedniego sojusznika. W okresie 1922 – 1933 Włochy były odosobnione jako jedyne państwo faszystowskie. Ograniczało to ekspansywność polityki zagranicznej Włoch.
                 
                      Marsz na Rzym 

Do 1933 roku Mussolini nie utrzymywał bliskich stosunków z nazistami. Przez pewien czas wiązał swoje nadzieje z Gregorem Strasserem. Obserwował jednak rozwój ruchu faszystowskiego w Niemczech. Pośrednikami między nim a Hitlerem byli Giuseppe Renzetti i Eugenio Monreale. Mussolini wspomagał finansowo nazistów w ich kampanii wyborczej i zgodził się na szkolenie ich we Włoszech.
                Politycy niemieccy wielokrotnie zastanawiali się za czasów Republiki Weimarskiej nad zbliżeniem z Włochami. Subwencjonowali prasę włoską, aby przychylnie usposobić ją do Niemiec. Do zbliżenia między obu krajami doszło w marcu 1930 roku, po objęciu władzy w Niemczech przez Heinricha Brüninga.
Dojście Hitlera do władzy w styczniu 1933 roku dało włoskiemu dyktatorowi podstawy ideologiczne do zbliżenia z Niemcami. Oświadczył, że zwycięstwo Hitlera jest również zwycięstwem Włoch. Mussolini uważał, że sojusz z państwami demokratycznymi nie zapewniłby mu tych korzyści, które mogło mu dać przymierze z Niemcami. Hitler, natomiast zamierzał doprowadzić do sojuszu z Włochami i Wielką Brytanią, co izolowałoby Francję na zachodzie. Uważał, że stopniowo Włochy podporządkują się Niemcom.
                Droga do sojuszu nie była łatwa. Jak zauważano wtedy: „zanim zaczęli się ściskać, bliżsi byli pobicia się.” Najważniejszą przeszkodą w porozumieniu była sprawa Austrii. Mussolini przeciwny był Anschlussowi. Obiecywał bronić Austrii przed Niemcami. Zachęcał kanclerza Dollfussa do wprowadzenia dyktatury faszystowskiej, co uniezależniłoby Wiedeń od Berlina.
                Problemem była, także sprawa Górnej Adygi. W wyniku postanowień pokojowych. W wyniku postanowień pokojowych w 1919 roku przyłączony został do Włoch Tyrol południowy zamieszkany przez mniejszość niemiecką. Mussolini prowadził tam w latach dwudziestych politykę asymilacyjną, posuwając się nawet do zmuszania do zmiany nazwisk na włoskie.
                Przeszkodę ideologiczną stanowił rasizm Hitlera. Mussolini nie zgadzał się z tezą o wyższości rasy nordyckiej. Uważał, ze we Włoszech nie ma problemu żydowskiego. Mussolini był przez długi czas związany z Żydówką Margheritą Sarfatti. Żydzi byli w partii faszystowskiej we Włoszech, a sam Mussolini wspierał, przez pewien czas, ruch syjonistyczny. Nie chciał konfliktu z Żydami.
                Niemcy Hitlera były konkurentem nie tylko politycznym, ale także ideologicznym. Mussolini nazywany był „dziekanem dyktatorów.” Chciał utrzymania swojej roli „pierwszego faszysty.” Temu celowi służyły tzw. komitety akcji na rzecz powszechności Rzymu (CAUR) utworzone w lipcu 1933 roku. Mussolini chciał zjednoczyć wokół Rzymu partie faszystowskie Europy.  
                Potencjalny sojusznik, jakim był dla Mussoliniego Hitler, już na samym początku wzajemnych kontaktów stał się konkurentem.  W związku z tym, początkowe cechy polityki Rzymu wobec Berlina to obserwacja i wyczekiwanie na to co uczynią Niemcy.
                Zabezpieczeniu się przed niebezpiecznym sojusznikiem służyć miał Pakt Czterech z 1933 roku. Pakt, według Mussoliniego, posłużyć miał pokojowej rewizji Traktatu Wersalskiego w zgodzie z Francją i Wielką Brytanią. Przy okazji zapewniłby kontrolę nad Niemcami. Pakt nie wszedł jednak w życie.
                Po wystąpienie Niemiec z Ligi Narodów 14 X 1933 roku powstało niebezpieczeństwo izolacji międzynarodowej Niemiec. Hitler uznał, że w tej sytuacji konieczne jest zbliżenie z Włochami. 6 XI 1933 roku, podczas wizyty w Rzymie Göring oświadczył, ze Niemcy nie będą już poruszały kwestii Tyrolu południowego i nie zamierzają anektować Austrii. W początku 1934 roku Mussolini przesunął wojska w pobliże granicy z Austrią.
                W celu rozstrzygnięcia spornych spraw Hitler i Mussolini spotkali się w VI 1934 roku w Stra, niedaleko Wenecji. Spotkanie nie rozwiązało wzajemnych sporów. Hitler uznał suwerenność Austrii, oświadczył, że zadowoli się usunięciem Dollfussa i ustanowieniem proniemieckiego rządu w Wiedniu. Nie zmieniało to celu Hitlera: Anschlussu Austrii.
                Efektem rywalizacji Niemiec i Włoch o wpływy w Austrii był nieudany zamach stanu w Wiedniu i śmierć kanclerza Dollfussa 25 lipca 1934 roku. Mussolini, uważający Austrię za strefę wpływów Włoch i obawiający się utraty południowego Tyrolu, skierował ponownie nad granicę z Austrią wojsko. Prasa włoska rozpoczęła kampanię antyniemiecką. Hitler nie miał jeszcze wystarczających sił i wycofał się.
Mussolini dążył do własnych celów i gotowy był sprzymierzyć się tym kto zapewni mu ich realizację. Po zamordowaniu Dollfussa zakończył się etap w którym Włochy zajmowały pozycję pośrednią między negacją celów międzynarodowych Niemiec, a solidarnością z nimi wynikającą ze wspólnej ideologii.
Nowy etap (krótki i przejściowy) charakteryzowało zbliżenie Mussoliniego z Francją i Anglią. Coraz bardziej konkurencyjna wobec Rzymu polityka Berlina w basenie naddunajskim, przy jednoczesnym postanowieniu rozpoczęcia akcji zbrojnej w Afryce, stwarzały konieczność zabezpieczenia się na północnej granicy. Włochy nawiązały współpracę z Paryżem i Londynem. 7 I 1935 roku podpisano porozumienie francusko – włoskie w Stresa. Postanowiono tam, w odpowiedzi na decyzję Hitlera o rozbudowie armii, przeciwstawić się planowi zmiany status quo w Europie. Porozumienie Francji z ZSRR w V 1935 roku oddaliło jednak Francję i Włochy. Gdy ponadto Wielka Brytania nie zaakceptowała planów afrykańskich Mussoliniego, włoski dyktator zaproponował Hitlerowi w maju 1935 roku powrót do dobrych stosunków wzajemnych między Niemcami i Włochami. Rewizjonistyczne plany Mussoliniego zbliżały Włochy i Niemcy.
2 X 1935 roku Włochy rozpoczęły wojnę w Abisynii. Podjęte, w związku z tym przez Ligę Narodów sankcje wobec Włoch oddaliły ten kraj od Francji i Wielkiej Brytanii, zbliżyły zaś do Niemiec. Hitler chciał zwycięstwa Włoch (klęska osłabiłaby także pozycję Niemiec), lecz za cenę wysokich strat Włochów, co zmusiłoby ich do rezygnacji z obrony swoich pozycji w Europie. Niemcy pozostały neutralne. Starały się związać Włochy gospodarczo ze sobą. Dostarczały Włochów potrzebne im surowce i materiały, lecz dostarczały je, także Etiopii, a na Bałkanach zaczęły zajmować miejsce Włoch.
Organizowanie kolonii w Afryce, sankcje i zabiegi o uznanie imperium włoskiego osłabiły pozycję Włoch wobec Niemiec. W związku z tym Włochy musiały zmienić swoją politykę. Efektem tego był sojusz włosko – niemiecki i stopniowe uzależnianie się Włoch od Niemiec. Pogłębiało je „współzawodnictwo” Mussoliniego z Hitlerem i chęć „przelicytowania” Hitlera w sukcesach. Niemcy wykorzystały kryzys etiopski dla remilitaryzacji Nadrenii 7 III 1936 roku. Włochy wyraziły na to zgodę.
W VI 1936 roku ministrem spraw zagranicznych Włoch został zięć Mussoliniego Galeazzo Ciano. Był on zwolennikiem odejścia od dotychczasowej polityki utrzymywania równowagi między Niemcami, a Anglią i Francją i zwolennikiem zawarcia sojuszu z Niemcami.
Wojna domowa w Hiszpanii, rozpoczęta w VII 1936 roku, zbliżyła ostatecznie oba kraje. Włosi i Niemcy walczyli w niej po jednej stronie. Mussoliniemu nie udało się jednak namówić Hitlera do większego zaangażowania się w Hiszpanii. Hitlerowi odpowiadała sytuacja w której Włochy zaangażowane w Hiszpanii, coraz bardziej oddalały się od mocarstw zachodnich i musiały szukać poparcia Niemiec.
Od początku 1936 roku trwały wzajemne wizyty i rozmowy. Ich efektem było porozumienie podpisane 23 X 1936 roku. Oba państwa uzgodniły podział stref wpływów. Terenem ekspansji Niemiec miała być Europa Wschodnia i rejon Bałtyku. Ekspansja Włoch koncentrować się miała w rejonie Morza Śródziemnego. Mussolini porozumienie to nazwał 1 XI 1936 roku „Osią Rzym – Berlin.” Ciano poinformował o porozumieniu posłów Węgier, Austrii i ambasadora Francji. Niedyskrecje Włochów zaciążyły na wzajemnych stosunkach. Hitler nie informował Włochów o swoich posunięciach, co denerwowało Mussoliniego i osłabiało sojusz obu krajów.
Dalsze zbliżenie Niemiec i Włoch nastąpiło w 1937 roku. Mussolini był zdecydowany na przekształcenie Osi w formalny sojusz z Niemcami i rozpoczęcie przygotowań do wojny.
Czynnikiem, który dodatkowo wiązał Włochy z Niemcami była finansowa słabość Włoch. Kraj ten był poważnym dłużnikiem Niemiec. Rzym nie posiadał dewiz, Niemcy zaś nie zamierzały zwiększać importu z Włoch.
We wrześniu 1937 roku do Berlina przybył Mussolini. Przyjmowany z królewskimi honorami mógł zapoznać się z niemiecką potęgą militarną. Zaprzysiągł wieczną przyjaźń Trzeciej Rzeszy, oświadczając, że „gdy faszyzm ma przyjaciela, idzie z nim aż do końca.” Po wizycie Mussoliniego Włochy 6 XI 1937 roku przystąpiły do zawartego w 1936 roku przez Niemcy i Japonię paktu antykominternowskiego. W XII 1937 roku Włochy wycofały się z Ligi Narodów. Włochy coraz bardziej uzależniały się od Niemiec, a Hitler coraz mniej liczył się ze zdaniem Włoch.
Okazało się to już w marcu 1938 roku. Mussolini oświadczył, że zgadza się na Anschluss, ale chciał być o  tym uprzedzony. Hitler powiadomił Włochów o Anschlussie dopiero 11 III, gdy wojska niemieckie przekraczały już granicę Austrii. Mussolini oświadczył, że Austria go nie interesuje, na co Hitler odpowiedział: „Proszę przekazać Mussoliniemu, ze ja tego nigdy mu nie zapomnę … Nigdy, nigdy, nigdy, co by się nie stało!” Anschluss i zgoda Mussoliniego na to zdecydowanie osłabiły pozycję Włoch wobec Niemiec, a także pozycję Mussoliniego we Włoszech. Nawet członkowie partii faszystowskiej uważali to za klęskę.
Hitler nie informował Mussoliniego o swoich planach, stopniowo wypierał go z rynków południowo – wschodniej Europy i stopniowo realizował swój plan związania Włoch z Niemcami. Uzależnianie się Włoch od Niemiec widoczne było także w zakresie ideologii. Obok podpisania paktu antykominternowskiego świadczyło o tym wprowadzenie ustaw antyżydowskich w 1938 roku.
W maju 1937 roku z wizytą we Włoszech gościł Hitler. Chciał on przekształcić Oś w formalny sojusz. Włochy nie zgadzały się na to. Mussolini nie był jeszcze zdecydowany i obawiał się Niemiec (rozpoczął fortyfikowanie granicy z Niemcami). Nie ufał Niemcom i nie wyrzekł się nigdy germanofobii, chociaż publicznie nie przyznawał się do tego. Włosi nastawieni byli tradycyjnie antyniemiecko.
Mimo to Mussolini oświadczył Hitlerowi, że zgadza się na akcję niemiecką przeciw Czechosłowacji. Hitler pewien był, że nikt nie przeszkodzi mu w załatwieniu sprawy Sudetów. Mussolini obawiał się jednak wojny, a uznając, że międzynarodowa konferencja podniosłaby jego prestiż, zaangażował się w doprowadzenie do ugody. Rezultatem tej akcji dyplomatycznej była konferencja w Monachium i podpisanie 30 XI 1938 roku układu przyznającego Niemcom czeski obszar Sudetów. Mussolini nadal nie zgadzał się na pogłębienie stosunków z Niemcami. Zdawał sobie sprawę, że rola arbitra dawała mu najwięcej korzyści, a potrzebował czasu aby przygotować Włochów do zaakceptowania sojuszu z Niemcami. Monachium było ostatnią chwilą, w której Hitler podatny był na wpływ Mussoliniego. Odtąd postanowił, ze nikt nie przeszkodzi mu w doprowadzeniu do wybuchu wojny.
W X 1938 roku Hitler zaproponował Mussoliniemu zawarcie trójstronnego układu włosko – japońsko – niemieckiego. Początkowo Mussolini nie zgadzał się, jednak już 2 I 1939 roku Ciano powiadomił Ribbentropa, ze Włochy gotowe są do podpisania sojuszu wojskowego. Miał to być sojusz trójstronny, lecz Japończycy nie chcieli angażować się w konflikty w Europie i zwlekali z wyrażeniem zgody. Sam Mussolini był zwolennikiem paktu tylko z Niemcami.
Mussolini zdecydował się na podpisanie układu po nieudanej próbie wymuszenia ustępstw na Francji, w XI 1938 roku. Umocniła go w tej decyzji wizyta Chamberlaina w Rzymie w I 1939 roku. Doszedł do wniosku, że Wielka Brytania nie stanowi poważnej groźby.
Po Monachium pozycja Włoch w sojuszu ponownie osłabła, chociaż propaganda we Włoszech uwypuklała rolę Włoch w Europie. Zajęcie przez Niemcy Czech 15 III 1939 roku dowiodło, że Hitler nie liczył się  z Włochami. Kanclerz Niemiec nie powiadomił Mussoliniego o planowanej akcji. Duce zdawał sobie sprawę, że nierównowaga sił wewnątrz osi pogłębiła się. W związku z tym podjął decyzję ataku na Albanię, co pozwoliłoby wzmocnić pozycję Włoch wobec Niemiec. Chodziło także o prestiż włoskiego dyktatora, który nie chciał być „numerem drugim” w sojuszu z Hitlerem.
Agresja na Albanię rozpoczęła się 7 IV 1939 roku, 12 IV Albańczycy uznali królem Wiktora Emanuela III. Zajęcie Albanii zbliżyło Włochy do Niemiec, a ponownie oddaliło od Wielkiej Brytanii i Francji. Od końca 1938 roku trwały rozmowy na temat zawarcia sojuszu niemiecko – włosko – japońskiego.
Włoski dyktator nie chcąc ponownie zostać postawiony przed faktem dokonanym, nie chcąc znaleźć się w izolacji w obliczu zbliżającej się wojny, licząc na sukces Niemiec, zdecydował się na podpisanie układu z Niemcami.
20 IV 1939 roku Ciano udał się do Berlina, gdzie 22 V podpisano traktat włosko – niemiecki. Pakt zawarto na 10 lat. Przewidywał , ze gdyby jedna ze stron znalazła się w stanie wojny z innym mocarstwem, druga strona natychmiast powinna wystąpić i pomóc jej wszystkimi siłami. Jedna z klauzul paktu przewidywała wzajemne konsultacje. Hitler powiedział jednoznacznie: „Tajemnica jest podstawowym warunkiem sukcesu. Włochy i Japonia nie zostaną wtajemniczone w to, jakie są nasze cele.” Układ miał faktycznie służyć realizacji polityki Hitlera.
Pakt Stalowy (nazwa wymyślona przez Mussoliniego) powodował jasno określone zobowiązania. Włosi uwierzyli, że wojna nie rozpocznie się wcześniej niż za 3 – 4 lata. Odpowiadało to Mussoliniemu, który wiedział, że Włochy nie są przygotowane do wojny. Ciano liczył na realizację celów Włoch u boku Niemiec bez wojny. Mimo wielokrotnych przykładów niemieckiej „wierności”, Włosi zaufali Niemcom. Decydującym czynnikiem była ambicja Mussoliniego, który chciał dorównać Hitlerowi w sukcesach prowadząc „wojnę równoległą”. Wojna rozpoczęła się 1 IX 1939 roku. Włochy pozostały neutralne. Mussolini określił ten stan jako „non belligeranza” – „nie wojowanie”. Przystąpienie Włoch do wojny w VI 1940 roku przyniosło Włochom klęskę i okupację. Pakt Stalowy nie przyniósł Włochom korzyści, był jednak nieuchronna koniecznością istnienia dwóch faszystowskich, dążących do wojny krajów.
Hitler uznał, że „Przyjaźń z Włochami i Duce była moim błędem politycznym, który więcej korzyści przyniósł nieprzyjaciołom aniżeli nam samym”. Sojusz budził rożne uczucia w obu krajach. Decydowała o wszystkim wola dyktatorów.
Objęcie władzy przez Hitlera było przełomem w stosunkach między obu krajami. Konsekwentne dążenie Hitlera do hegemonii Niemiec zmuszało Mussoliniego do opowiedzenia się po jednej ze stron. Mussolini miał trzy wyjścia: sojusz z mocarstwami zachodnimi, neutralność i sojusz z Niemcami. Tylko sojusz z Niemcami zapewniał realizację planów włoskiego faszyzmu i jego utrzymanie się przy władzy we Włoszech. Do Niemiec zbliżała Włochy jedność ideologiczna (mimo różnic) i ambicje Mussoliniego bycia „pierwszym faszystą”.
Dla Niemiec sojusz ten zabezpieczał południową granicę, umożliwiał szachowanie Zachodu, zapewniał korzyści gospodarcze i pomoc wojskową. Do sojuszu skłaniał Hitlera podziw dla Duce. Już w Mein Kampf pisał o Włoszech jako przyszłym sojuszniku. Pakt Stalowy miał umożliwić realizację planów o których myślano w obu krajach już w XIX wieku.
Włochy jako kraj słabszy, gospodarczo i militarnie od Niemiec, nie miał szans na utrzymanie równowagi w stosunkach z partnerem zza Alp. W miarę realizowania swoich ekspansywnych planów Mussolini pogłębiał sojusz z Niemcami i uzależniał od nich swój kraj. Sojusz nie uchronił obu państw od klęski w II wojnie światowej.
(Z tekstu mojego usunąłem przypisy)


niedziela, 16 stycznia 2011

Dlaczego Polska nie znalazła się w gronie członków paktu antykominternowskiego?

Pakt Antykominternowski był narzędziem niemieckiej polityki zagranicznej. Przed 1939 rokiem należały do niego Niemcy, Japonia i Włochy. Następnie przystąpiły do niego Węgry, Hiszpania, Dania, Finlandia, Bułgaria, Rumunia, Słowacja, Chorwacja oraz rząd marionetkowy rząd w Nankinie (Chiny) i Mandżukuo. Polska do paktu nie przystąpiła.
Geograficzne i polityczne położenie Polski między Niemcami i ZSRR na drodze ich ekspansji powodowało szczególnie trudną sytuację II Rzeczypospolitej. Tak Niemcy, jak i Rosja Radziecka (a następnie ZSRR) dążyły do zmiany status quo powstałego w wyniku podpisania traktatu wersalskiego.
Jednym z elementów niemieckiego programu ekspansji był pakt antykominternowski. Był on min. próbą utworzenia w Europie bloku państw podporządkowanych polityce Niemiec. Pakt podpisany został przez Niemcy i Japonię 25 listopada 1936 roku, zaś 6 listopada 1937 roku przystąpiły do niego Włochy. Zawarty na 5 lat wymierzony był w działalność III Międzynarodówki i w ZSRR. Oficjalnym celem paktu  było koordynowanie działań przeciwko Kominternowi - III Międzynarodówce Komunistycznej. Zobowiązywał uczestniczące w nim państwa do zachowania życzliwej neutralności i konsultacji w wypadku znalezienia się jednej ze stron w stanie wojny ze Związkiem Radzieckim. Stanowił on podstawę sojuszu państw dążących do zmiany układu sił w świecie, tzw. Osi Rzym – Berlin – Tokio.
Polska, w przeciwieństwie do wyżej wymienionych państw, dążyła do zachowania politycznego status quo. Podstawową zasadą polskiej polityki zagranicznej po 1925 roku, wypracowaną przez Marszalka Józefa Piłsudskiego, była tzw. „polityka równowagi.” Zakładała ona, że Polska nie będzie brała udziału w żadnych układach wielostronnych, w których nie będą brały udziału Niemcy i ZSRR, z którymi należy utrzymywać poprawne stosunki. Polityka ta preferowała zawieranie układów dwustronnych. Układy takie: z Niemcami i ZSRR, a także sojusz z Francją miały zapewnić bezpieczeństwo państwa polskiego.
Niemcy, prowadzące w okresie zaborów politykę germanizacyjną, nie cieszyły się sympatią w Polsce. Polskę i Niemcy dzieliły: interesy (sprawa Gdańska, granic), ustrój, stosunek do mocarstw  zachodnich (szczególnie do Francji), ogólny stosunek do tzw. Systemu wersalskiego. „Polityka równowagi” miała silne podstawy w społeczeństwie, ugrupowaniach politycznych i interesach państwa.
Sytuacja Polski po odzyskaniu niepodległości w 1918 rok, była, w zakresie bezpieczeństwa państwa, niekorzystna. Państwo polskie nie miało zabezpieczonych granic. Do roku 1921 toczyło wojnę z Rosją Radziecką. Niemcy określały Polskę mianem „państwa sezonowego”, dążąc do zmiany swoich wschodnich granic.
W tej sytuacji Polska musiała znaleźć pewnego sojusznika. Podstawą polskiej polityki zagranicznej w okresie międzywojennym był sojusz z Francją. Zawarty 19 II 1921 roku. Zobowiązywał obie strony do wzajemnej pomocy. Uzupełnieniem tego sojuszu była konwencja przymierza z Rumunią z 1921 roku i traktat przyjaźni z Turcją z 1923 roku. Próbowano także utworzyć blok państw bałtyckich, który zabezpieczałby wschodnią granicę Polski. System sojuszy, poprawne stosunki z sąsiadami, uczestnictwo w Lidze Narodów miały zagwarantować Polsce bezpieczeństwo.
Bezpieczeństwo to uległo zachwianiu w 1925 roku Układy zawarte w Locarno podzieliły sąsiadów Niemiec na dwie grupy: zachodnią (uprzywilejowaną) i wschodnią. Osłabło znaczenie sojuszu polsko – francuskiego. 24 IV 1926 roku Niemcy i ZSRR nawiązujące do „polityki Rapallo” podpisały traktat o przyjaźni i neutralności. Wobec tak zmienionego układu politycznego postanowiono w Polsce dokonać zmian w polityce zagranicznej państwa.
Nowe koncepcje polityki zagranicznej podyktowane zostały przez marszałka Józefa Piłsudskiego, który w maju 1926 roku doszedł ponownie do władzy. Uważał on, że Polska miała przed sobą pięć lat spokoju, który należy wykorzystać na wzmocnienie siły państwa. Piłsudski mówił: ”..moja koncepcja streszcza się w jednym tylko słowie: pokój. Kraj wyczerpany wojną, poruszany wstrząsami wewnętrznymi, potrzebuje koniecznie pokoju. Nie pragniemy niczego, żadnej zmiany terytorialnej, chcemy żyć i wzmacniać się w pokoju.” Swoją politykę wschodnią określił następująco: „…pracujemy nad pacyfikacją Wschodu. Dążymy do stabilizacji stosunków Moskwy z jej sąsiadami, do wyrównania przeciwieństw między ZSRR i Rumunią, do utwierdzenia niepodległości państw bałtyckich.” Piłsudski w rozmowie z ambasadorem Laroche podkreślał swój negatywny stosunek do ustroju ZSRR, ale uważał go za „przejściowy i nierealny eksperyment.”
Polska polityka zagraniczna dążąc do odizolowania Niemiec i ZSRR od siebie, utrzymania dobrych stosunków z nimi po Locarno, dążyła do ujęcia swoich planów w formie układów z sąsiadami.
Dopiero jednak po zaostrzeniu się stosunków polsko – niemieckich, po decyzji Francji o budowie linii Maginota i podpisaniu paktu francusko – radzieckiego z 10 VIII 1931 roku, doszło do sfinalizowania rozmów polsko- radzieckich i podpisania 25 VII 1932 roku paktu o nieagresji między obu krajami. Przy ugodowej wobec Niemiec postawie mocarstw  zachodnich Beck nie miał innego wyjścia jak dążenie do ułożenia stosunków z Niemcami i z ZSRR i utrzymania równowagi w stosunkach z Moskwą i Berlinem. Alternatywą było stanie się satelitą Niemiec lub ZSRR.
Następnym elementem polityki równowagi było podpisanie deklaracji o niestosowaniu przemocy z Niemcami z 26 I 1934 roku. Obie strony inaczej oceniały znaczenie tej deklaracji. Polska uważała, że powinna ona przyczynić się do usunięcia sporów między obu państwami. Niemcy chciały uczynić z niej wstęp do podporządkowania sobie Polski.
Zawarcie układów z ZSRR i Niemcami rozpoczęło nowy etap w polskiej polityce zagranicznej, określanej jako polityka równowagi. Prowadzona była do 1935 roku przez Józefa Piłsudskiego, a po jego śmierci przez ministra Józefa Becka.
Piłsudski określił tę politykę obrazowo: „Mając te dwa pakty siedzimy na dwóch stołkach. To nie może trwać długo. Musimy wiedzieć, z którego najpierw spadniemy i kiedy, „ Marszałek stwierdził, że bezpieczeństwo Polski opierało się na dwóch elementach: bezpośrednich stosunkach z innymi krajami i współpracy w ramach Ligi narodów. Przed śmiercią zalecał utrzymać jak najlepsze stosunki z Niemcami, tak długo jak to będzie możliwe, utrzymać przymierze z Francją i starać się o wciągnięcie do niego Wielkiej Brytanii.
W pierwszych latach rządów Adolf Hitler zajęty był umacnianiem swojej władzy. Berlin nie był jeszcze gotowy do wojny. Kanclerz Niemiec stwierdził, że potrzebuje dobrych stosunków z Polską, dopóki Niemcy są zagrożone na Zachodzie. Nie wykluczał wspólnego uderzenia na ZSRR. Nie znaczy to, że Polska była niego potencjalnym partnerem. W „Mein Kampf” pisał, że są: „tylko dwa kraje, które mogłyby być naszymi sojusznikami: Wielka Brytania i Włochy.” Polskę widział podzieloną na część włączoną do Wielkich Niemiec i część tworzącą z innymi państwami Europy Środkowej i Wschodniej „federację narodów podporządkowanych Niemcom.”
Niemcy dążyły do związania Polski ze swoją polityką. Z propozycją zacieśnienia stosunków polsko – niemieckich wychodziła strona niemiecka. Pierwsze sugestie pojawiły się w 1933 roku, w czasie rozmów Goebbelsa i Becka w Genewie. W czasie wizyty Göringa w Polsce w styczniu 1935 roku niemiecki marszałek zapewniał o niechęci Niemiec do Rosji. Piłsudski odparł, że „Nie można się doprowadzać do takiego stanu, ażeby spać z karabinem w łóżku.”
III Rzesza wielokrotnie ponawiała swoje propozycje współpracy przeciw ZSRR. Beck, chociaż stwierdzał, że „Polska musi szukać na Zachodzie ochrony przed bolszewizmem”, to jednak konsekwentnie odrzucał propozycje niemieckie, sprzeczne z przyjętą polityką równowagi.
25 XI 1936 roku Niemcy i Japonia podpisały układ o zwalczaniu Kominternu, tzw. Pakt Antykominternowski. 6 XI 1937 roku przystąpiły do niego Włochy.
Mimo oświadczeń niemieckich o chęci współpracy z Polską przeciw ZSRR, Niemcy nie zaproponowali oficjalnie Polsce wejścia do paktu. Ani w rozmowie Göringa z Szembekiem, ani Hitlera z Lipskim 4 i 5 XI 1937 roku propozycja taka nie padła. Pośrednio zaproponował to Göring w lutym 1937 roku.
Niemcy odkładały propozycję przystąpienia Polski do paktu. Powodem było znane Niemcom stanowisko Polski wobec udziału w paktach wielostronnych i chęć zaczekania na moment, w którym można będzie wywrzeć na Polskę nacisk. Powodem była, także sytuacja polityczna w Polsce, mianowicie antyniemieckie nastawienie środowisk politycznych. Przebywający w Polsce w VIII i IX 1936 roku twórca pomysłu Paktu Antykominternowskiego Hermann Raumer po rozmowach z Polakami stwierdził, że są oni nastawieni antyniemiecko.
Lata 1936 – 1937 były okresem zaostrzenia konfliktów społecznych i politycznych w Polsce. Lipski w rozmowie 4 XI 1937 roku z Szembekiem oświadczył, że sytuacja w Polsce zaczyna grać coraz większą rolę w kształtowaniu stosunków między Polską a Niemcami.
Także w 1937 roku zaostrzyła się sprawa Gdańska. Zachodziła obawa o wycofanie się Ligi narodów z Gdańska. 4 XI 1937roku Göring oświadczył wiceministrowi Szembekowi, że „nie rozumie, dlaczego niepokoimy się sprawą gdańską, podczas gdy nasze wspólne interesy leżą gdzie indziej”.
Podkreślić należy, także nastroje antypolskie panujące w Niemczech. Już doprowadzając do porozumienia z Polską w 1934 roku Adolf Hitler ryzykował utratą poparcia nacjonalistów.
Problemem były także sprawy mniejszościowe. Dopiero 5 XI 1937 roku konwencja z 1922 roku została zastąpiona deklaracją o „wzajemnej ochronie mniejszości narodowych.” Hitlerowi zależało wtedy jeszcze na dobrych stosunkach z Polską. Problemem II RP były także mniejszości na wschodzie państwa, szczególnie mniejszość ukraińska. Abwehra podjęła nawet przygotowania do podjęcia akcji powstańczej Ukraińców, a władze polskie liczyły się z tym już w 1938 roku. Za słuszną należy uznać opinię, że „Polska miała aż nadto mniejszości narodowych w województwach wschodnich i nie mogła na takim układzie nic zyskać, stałaby się natomiast prędzej czy później narzędziem w ręku Niemiec.”
W związku z pogłoskami w kraju i za granicą o tym, że Polska przystąpi do paktu Beck, w instrukcji z 9 XI 1937 roku, powiadomił polskie placówki zagraniczne o oficjalnym stanowisku Polski. Oświadczała ona, że Polska nie otrzymała propozycji przyłączenia się do paktu i że jest to niemożliwe ze względu na sąsiedztwo Polski z ZSRR, a także negatywne stanowisko Polski wobec tworzenia jakichkolwiek bloków politycznych.
W 1938 roku Niemcy nadal wysuwały propozycję współpracy przeciw ZSRR. Po konferencji w Monachium Niemcy wysunęły wobec Polski żądania terytorialne, wiążąc z nimi propozycję przystąpienia Polski do paktu antykominternowskiego. Rozmowy Ribbentropa z Lipskim w X 1938 roku i Hitlera z Beckiem w I 1939 roku otworzyły nowy etap w stosunkach polsko – niemieckich.
Prowadzona dotąd przez Becka polityka, tzw. „linia 26 stycznia” zaczynała załamywać się. Zbliżenie z Niemcami okazało się niemożliwe w dłuższej perspektywie czasowej.
W czasie narady marszałka Rydza – Śmigłego, premiera Sławoja – Składkowskiego, prezydenta Mościckiego i ministra Becka 8 I 1939 roku postanowiono nie ustępować Niemcom, gdyż doprowadziłoby to Polskę do roli wasala Niemiec. W czasie wizyty Ribbentropa w Warszawie 25 I 1939 roku Beck ponownie odmówił udziału Polski w pakcie, oświadczając, że Polska nie ma „żadnych ambicji na wschód od jej granic.”
Kontynuacją polityki Becka był komunikat o zachowaniu dotychczasowych stosunków między Polska i ZSRR z 28 XI 1938 roku i układ handlowy obu państw z II 1939 roku. Beck chciał podkreślić kontynuowanie polityki równowagi. Pamiętać należy, że pakt o nieagresji z 1932 roku zobowiązywał obie strony do nie brania udziału w żadnych porozumieniach skierowanych przeciw jednej ze stron.
Do III 1939 roku wierzono jeszcze (lub chciano wierzyć) w możliwość znalezienia kompromisu. Zajęcie Czech przez Niemcy i złamanie postanowień monachijskich zmieniło sytuację. Wielka Brytania nie chcąc dopuścić do hegemonii Niemiec w Europie 31 III 1939 roku udzieliła gwarancji Polsce, 6 IV w czasie wizyty Becka w Londynie ustalono, że gwarancje zostaną zastąpione dwustronnym układem. Akt ten zgodny z brytyjską polityką równowagi był jednocześnie „kontynuacją polityki dążącej do odciągnięcia Polski od Niemiec”. Anglia i Francja dążyły do rozerwania współpracy polsko – niemieckiej. Ambasador Noël stwierdzał: „gdybyśmy zerwali wszelkie więzy z Polską, pozostałoby jej tylko jedno wyjście: aby uniknąć nowego podziału przez Rzeszę i Rosję, musiałaby uzależnić się całkowicie od Niemiec.”
W powyższym kontekście pamiętać należy, że Pakt Antykominternowski służył nie tylko zwalczaniu komunizmu, ale był narzędziem prowadzenia przez Niemcy polityki globalnej. Pakt miał dla Niemiec podwójne znaczenie, pełnił rolę antyradziecką i antybrytyjską. Antybrytyjskie interesy Niemiec na Dalekim Wschodzie miała reprezentować Japonia, w obszarze Morza Śródziemnego zapewnić miały je Włochy. Udział Polski w pakcie musiałby oznaczać znalezienie się w obozie przeciwników mocarstw zachodnich, a to byłoby sprzeczne z całą polską polityka zagraniczną po 1918 roku.
Sojusz łączący Polskę z Rumunią wykluczał zawarcie przymierza z państwem trzecim bez wcześniejszego porozumienia się z drugą stroną.
Po wypowiedzeniu przez Hitlera 28 IV 1939 roku polsko – niemieckiej deklaracji o nieagresji Beck wygłosił w sejmie 5 V 1938 roku przemówienie w sejmie. Przemówienie przyjęte zostało entuzjastycznie, lecz oznaczało ono klęskę podstawowych założeń polityki zagranicznej Becka.
Mimo to Beck do końca bronił swej polityki. Sprzeciwił się radzieckim propozycjom związanym z rozmowami francusko – brytyjsko – niemieckimi. Uzasadniał swe stanowisko tym, że jakiekolwiek zbliżenie z ZSRR uniemożliwiłoby politykę porozumienia z Niemcami. Jeszcze w IV 1939 roku Beck miał takie zdanie.
Dla tych samych powodów dla których Polska odrzucała propozycje Niemiec, odrzucała propozycje ZSRR. Wcześniej miało to miejsce przy projekcie tzw. Paktu wschodniego w 1934 roku. Byłoby to bowiem sprzeczne z polityka równowagi.
Beck stwierdzał, że rząd zawierając układy stał na stanowisku, że „żaden z nich pośrednio, ani bezpośrednio nie może krępować tego, że życie wewnętrzne naszego państwa regulujemy my sami…”
Także sam Hitler, ze względu na sytuację wewnętrzną Polski daleki był od oferowania Polsce przymierza. Wynikało to z antyniemieckiego nastawienia społeczeństwa, dużej części ugrupowań politycznych i najważniejszych władz z Rydzem – Śmigłym na czele.
„Myśl Narodowa”, organ endecki występowała przeciw włączeniu Polski do paktu Antykominternowskiego. Stanisław Kozicki na dwóch pierwszych stronach artykułu o osi Rzym – Berlin – Tokio pisał, ze Niemcy „chciałyby pozyskać dla tej idei Polskę, lecz nie są skłonne (a może nie mogą) zapłacić za to dużej ceny…” Uważał, że pakt nie był istotnym czynnikiem w bieżącej polityce. Narodowa Demokracja przeciwna była udziałowi Polski w pakcie.
Konserwatyści uważali, że rozwiązanie problemu ruchu komunistycznego nie wymaga przystępowania Polski do paktu. Byli przeciwko wiązaniu się z Niemcami, aprobowali politykę Becka.
Pewnym wyjątkiem były głosy takie, jak Władysława Studnickiego. Pisał on, że Polska powinna dążyć, wraz z Niemcami do utworzenia bloku środkowo – europejskiego. Opowiadał się za współpracą z Niemcami.
Wobec antyniemiecko nastawionego, w większości, społeczeństwa i podobnego stanowiska polityków Beck nie mógł prowadzić innej polityki.
Mimo odmowy wejścia do Paktu Antykominternowskiego, prowadzono politykę antykomunistyczna, w duchu paktu. Nie chciano jej jednak ujmować w formę układu, który wiązałby niepotrzebnie Polskę.
Polska położona między Niemcami i ZSRR musiała dążyć do poprawnego ułożenia stosunków z obu sąsiadami. Od podpisania układów w 1932 i 1934 roku Polska weszła na drogę prowadzenia polityki równowagi. Wobec polityki mocarstw zachodnich po Locarno było to stanowisko słuszne.
W 1934 roku Polska mogła sobie jeszcze pozwolić na politykę równowagi. W miarę powiększania się dystansu między Polską a Niemcami Polska mogła albo uzależnić się od Niemiec, albo próbować się niemieckiej polityce przeciwstawić.
Polska wybrała przeciwstawienie się Niemcom. Odmowa wejścia do Paktu Antykominternowskiego była elementem tej postawy. Wynikała ona z całokształtu polityki prowadzonej przez II RP.
Pakt Antykominternowski skierowany przeciw ZSRR, był także narzędziem niemieckiej polityki antybrytyjskiej. Było niemożliwe, przy całej polityce prowadzonej przez Polskę, aby walczyła ona u boku Niemiec ze Związkiem Radzieckim, Wielką Brytanią i Francją, a do tego doprowadziłoby wejście II RP do Paktu Antykominternowskiego.
Opcji takiej przeszkadzały, także konflikty między obu krajami w sprawie mniejszości, w sprawie gdańska i granic. Opinia publiczna i środowiska polityczne obu krajów sprzeciwiały się, w większości, ścisłemu wiązaniu obu państw.
Polityka Becka była kontynuacją (z koniecznymi zmianami) polityki Piłsudskiego. Postać marszałka zaciążyła na decyzjach politycznych nawet po jego śmierci.
Wejście Polski do paktu byłoby sprzeczne z jej interesami. Polityka Becka była i jest krytykowana, lecz ugięcie się wobec żądań Hitlera postawiłoby Polskę w obozie przegranych w II wojnie światowej ze wszystkimi tego konsekwencjami, zwycięstwo zaś Niemiec Hitlera w II wojnie światowej było nierealne.
(Z tekstu usunąłem przypisy)






wtorek, 28 grudnia 2010

„Jesteśmy więc Polakami pod Aniołem - królem...”


Aleksander I, absolutny cesarz Rosji w latach 1801-1825 (urodzony 12/23 grudnia 1777, zmarł 19 listopada/1 grudnia 1825 roku) od roku 1815 był konstytucyjnym król Polski. Aleksander I to postać, która budziła i nadal budzi kontrowersje. „Dziwny car” oceniany był przez historyków i sobie współczesnych niejednoznacznie. Przedstawiano go jako władcę i człowieka obłudnego i wyrachowanego, ale także jako zwolennika liberalnych zasad i postępowych zmian ustrojowych. Pisano o Aleksandrze jako człowieku chwiejnym, niezdecydowanym, zabobonnym, ale także jako o silnym monarsze, który konsekwentnie realizował swoje cele. Chwalono go za to, że zamierzał nadać konstytucję Rosji i za to, że nadał ją Królestwu Polskiemu. Krytykowano go jako inicjatora Świętego Przymierza i tego, który przygotował warunki do wybuchu Powstania Listopadowego. Do dziś część historyków kreśli wyidealizowany obraz cara, usprawiedliwia jego błędy i zaniechania.
Opinie współczesnych Aleksandrowi Polaków możemy podzielić na 3 okresy: pierwszy - do 1815 roku, drugi to lata 1815-1819, trzeci - lata 1820-1825. Przed rokiem 1813 orientacja rosyjska była jedną z możliwości, w oparciu o którą część Polaków spodziewała się odbudować ojczyznę. Dominowały jednak postawy profrancuskie. Po klęsce Napoleona, w wyniku decyzji Kongresu Wiedeńskiego utworzone zostało w 1815 roku Królestwo Polskie z carem jako jego królem. Lata 1815 - 1819 były okresem w którym przeważały jeszcze nadzieje pokładane przez Polaków w Aleksandrze. Skutkiem tego w okresie tym car cieszył się bardzo dobrą opinią, tak w Królestwie, na ziemiach zabranych jak i w pozostałych zaborach. Po 1819 roku ocena cara zmieniła się. Rozczarowanie sytuacją polityczną, nie zrealizowaniem obietnic Aleksandra odbiło się na krytycznych dla niego ocenach.
Opinie Polaków o Aleksandrze zależały od wielu czynników: pozycji społecznej piszącego, jego poglądów politycznych, miejsca zamieszkania, czasu pisania opinii, wykształcenia piszącego, wieku autora w okresie rządów Aleksandra, a także jego płci. Poza sytuacją polityczną obraz Aleksandra I kształtowały schematy literackie epoki. Romantyczny styl zawsze skłonny do przesady widać w wielu ówczesnych zapisach.
Wśród piszących o Aleksandrze najwięcej było polityków i wojskowych. Z racji wykonywanych obowiązków mieli oni najbliższy kontakt z carem. O wiele mniej dowiadujemy się o opiniach warstw niższych.
Napoleon doczekał się legendy tak białej jak i czarnej - jego osoba wzbudzała wielkie emocje. W okresie wojen napoleońskich powstała ludowa, żołnierska legenda Napoleona. Aleksander doczekał się wśród Polaków co najwyżej cienia legendy i to krótkotrwałego. Nie mogło być inaczej. Legenda Napoleona trwała, gdyż z Francją Polacy wiązali największe nadzieje na pomoc w odzyskaniu niepodległości. Napoleon opisywany był jako cesarz rewolucji niosący postęp, gdy Aleksander był przedstawicielem dynastii wrogiego państwa, które postrzegane było jako ostoja feudalizmu. Jednak wśród wyższych warstw społecznych Aleksander przez długi czas był uważany za dobroczyńcę Polaków i skutecznie rywalizował z Bonapartem o względy polskiej arystokracji.
Część osób, szczególnie nie znająca cara osobiście, sądziła go z wyglądu i zachowania, a więc powierzchownie. Dotyczyło to przede wszystkim części kobiet z arystokracji i niższych oficerów. Oddzielić należy oceny Aleksandra jako człowieka i jako polityka. O ile oceny działalności politycznej cara były różne, o tyle opisy wyglądu i zachowania były jednomyślne. Zgodne były opinie o Aleksandrze jako przystojnym mężczyźnie i o jego obłudnym charakterze. Często podkreślano kobiecy charakter cara. W opisach kobiet widać większe zainteresowanie Aleksandrem jako człowiekiem, jego wyglądem i zachowaniem. Podkreślano umiejętność zdobywania przez cara zaufania innych, choć on sam nie ufał nikomu. Powszechna była opinia, że Aleksander bardzo dbał o swoją popularność. W opisach oficerów dostrzec można najwięcej krytycyzmu wobec panującego. Było to wynikiem negatywnej oceny działalności Konstantego w wojsku Królestwa. Nieporozumieniem było ocenianie Aleksandra jako króla Polski, a nie jako cara imperium rosyjskiego. Niewielu pamiętnikarzy zwracało na to uwagę. Opinia publiczna jakby nie dostrzegała, że decyzje zapadają w Petersburgu. Opisywano Aleksandra, często nie takim jaki był, lecz takim jakiego chciano go widzieć. Wynikało to ze świadomości, że był on po 1815 roku jedyną „rosyjską szansą” Polaków. Pozytywny wpływ na zdanie o carze miała także poprawiająca się sytuacja gospodarcza po wojnach napoleońskich.
O ile panegiryki wypisywane na cześć cara w pierwszym okresie Królestwa Polskiego uznać należy za szczere, o tyle  te pisane w późniejszych latach były wyrazem konformizmu i serwilizmu, świadectwem politycznej lojalności i tylko w wypadku części arystokracji, np. Kajetana Koźmiana, były odbiciem ich poglądów. Dla okresu tego bardziej reprezentatywne były opinie krytyczne. W opiniach na temat cara odbijały się także podziały pokoleniowe. Młodsi, którzy okres ten przeżyli ucząc się jeszcze byli bardziej krytyczni w swych ocenach.
Winę za negatywne zjawiska zrzucano nie na Aleksandra, ale na sytuację ogólną, otoczenie cara, władze Królestwa. Współcześni Aleksandrowi nie mieli pełnej znajomości źródeł, nie mieli też odpowiedniej perspektywy czasowej, aby cara ocenić obiektywnie. Z perspektywy czasu po powstaniu listopadowym inaczej oceniano cały okres 1815-1830. Musiało to odbić się na opiniach o Aleksandrze. Piszący mający jednoznacznie negatywne zdanie o Rosjanach tak samo pisali o Aleksandrze. Psychologiczny portret cara wyłaniający się z ówczesnych opisów przedstawia osobę o wielu twarzach. Dostrzegano dwoistą naturę Aleksandra: z jednej strony - postępowego, chwiejnego w decyzjach władcy, który bardziej niż w Rosji wolał przebywać wśród Polaków, wiecznego podróżnika uciekającego z Petersburga przed cieniem ojca, z drugiej - despoty zasłaniającego się Konstantym, Arakczejewem, Nowosilcowem. Bez wątpienia na osobowość Aleksandra wpłynęła ciągła konieczność dostosowywania się do osób babki i ojca. Już wtedy nauczył się przybierać maski tak aby być akceptowanym. Po śmierci ojca musiał nadal „grać”. Śmierć ojca to kluczowy moment dla wyjaśnienia osobowości cara.  
Pierwszy wyraźny zapis polskich opinii o Aleksandrze spotykamy u księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Dotyczył on spotkania księcia Adama Jerzego Czartoryskiego z Aleksandrem zimą 1795/96 roku. Czartoryski zauważał odmienny charakter Aleksandra i jego brata Konstantego. Podkreślał, że Aleksander otrzymał słabe wykształcenie. Pisał, że Aleksander, będąc wielkim księciem, nie przeczytał do końca ani jednej poważnej książki. Jak zauważał książę, nauka, chęć zdobywania wiedzy, silna wola - nie były cechami osobowości Aleksandra. Związki między Czartoryskim, a Aleksandrem pogłębiał stosunek księcia Adama do żony Aleksandra-Elżbiety. Uczucie księcia do Elżbiety stało się powodem niełaski ze strony cara Pawła I. Po przyjściu na świat w 1799 roku córki Elżbiety - Marii, która była podobna do księcia Adama, Paweł I zażądał natychmiastowego zesłania Czartoryskiego na Syberię. Ostatecznie w VIII 1799 wysłał księcia Adama do Włoch, jako przedstawiciela przy dworze wygnanego króla Sardynii Karola Emanuela IV.
Aleksander był ulubionym wnukiem Katarzyny II. Planowała ona odsunięcie od władzy syna - Pawła na rzecz Aleksandra. Sporządzony został nawet odpowiedni testament. 6 listopada 1796 roku zmarła Katarzyna II. Władzę objął Paweł I. Jego rządy nie trwały długo, zakończyły się zaś tragicznie. Zamordowanie cara współcześni tłumaczyli polityką stanową Pawła I, naruszaniem przywileju generalnego przyznanego szlachcie przez Katarzynę II w 1785 roku, represjami przeciw oficerom, polityką zagraniczną, wreszcie chorobą umysłową cara. Ostatecznie spisek zawiązał się w połowie 1800 roku. W jego wyniku w nocy 11/12 marca 1801 roku w pałacu Michajłowskim w Petersburgu zamordowano Pawła I. Władzę objął Aleksander I. Rola Aleksandra w spisku budziła różne opinie. M. Paleologue twierdził, że współudział Aleksandra w morderstwie ojca nie ulega żadnej wątpliwości. Inni twierdzili, że Aleksander dał zgodę na zamach pod warunkiem zachowania ojca przy życiu i ponosił moralną odpowiedzialność za mord. Niektórzy piszą że Aleksander dał cichą zgodę na zamordowanie ojca. Jeszcze inni uważają że Aleksander zażądał od spiskowców przysięgi, ale nie liczył na inne zakończenie niż to do którego doszło. Tak czy inaczej Aleksander wiedział o planowanym zamachu i musiał liczyć się z odmową abdykacji ze strony ojca.  Adam Jerzy Czartoryski uważał śmierć Pawła za: „niemal nieuchronną w Rosji w takich przypadkach.” Jak pisał książę wszyscy obawiali się o psychiczną równowagę nowego cesarza. Według księcia Adama Aleksander do końca życia miał wyrzuty sumienia związane z zamordowaniem ojca i było to przyczyną późniejszych skłonności mistycznych Aleksandra. Zabójcy Pawła I nie zostali ukarani. Czartoryski tłumaczył brak kary poczuciem sprawiedliwości nowego cara. Dylematy cara przedstawiał tak: „W jaki sposób rozróżnić w obliczu sprawiedliwości między winnymi a mniej winnymi? Nikt z towarzystwa petersburskiego nie uszedłby cało.” Oficjalnie ogłoszono, że Paweł I zmarł na apopleksję. Dopiero po kilku miesiącach nowy car odsunął od siebie zamachowców. Musieli oni opuścić Petersburg. Wstąpienie Aleksandra I na tron elita Rosji powitała z ulgą i radością.
Dzieciństwo wielu piszących o carze przypadało na lata epopei napoleońskiej, co wywarło wpływ na ich opinie. Romantyczny kult Napoleona w połączeniu z losem Polaków po 1831 wpłynął na jego wyniesienie w oczach Polaków kosztem swego rosyjskiego rywala. Przykładem pochodzący z Galicji Ludwik Jabłonowski, który o Aleksandrze ledwie wspomina, podczas gdy Napoleon (o którym nie pisze inaczej jak „Wielki”, „On”) urastał w jego zapisach do ponadludzkich rozmiarów. Wyprawa Napoleona na Rosję w 1812 roku zakończyła się klęską.  Ze wspomnień przebija powszechne niemal zdziwienie potraktowaniem przez cara polskiego wojska. Sami żołnierze spodziewali się zemsty za walkę przeciw Rosji. Arystokracja i wyższe duchowieństwo poparły Aleksandra. Także generałowie związali swe nadzieje z carem. Nowy porządek przyjmowano realistycznie „Z bolem w sercu, a z uśmiechem na ustach.”
Układem z 3 V 1815 roku większość ziem Księstwa Warszawskiego połączona została z Rosją. Z ziem tych Aleksander utworzył Królestwo Polskie. Aleksander I zastrzegł sobie prawo nadania Królestwu Polskiemu „rozszerzenia wewnętrznego, jakie uzna za przyzwoite”. Wzbudziło to nadzieje wśród Polaków na rozszerzenie granic Królestwa o Litwę, Wołyń i Podole i zadecydowało o stosunku Polaków do Aleksandra po 1815 roku. Car  tworząc Królestwo Polskie dążył do takiego ułożenia stosunków z Polakami, aby uchronić się od tego, co stało się w 1830 roku. Aleksander dobrze czuł się w Warszawie. W kręgu polskiej arystokracji odpoczywał od etykiety dworu cesarskiego. O ile mieszkańcy Królestwa nazywali je czasem Kongresówką, to Polacy na ziemiach zabranych, jak i inni Polacy spoza Królestwa uważali je za Polskę. Polska arystokracja długo wierzyła, lub chciała wierzyć, w spełnienie obietnic cara dotyczących połączenia ziem zabranych z Królestwem. Nie widziała ona zresztą innego wyjścia. Było to, także wynikiem zmęczenia po wielu latach ofiar i wysiłków epoki napoleońskiej.
„Liberalizm” cara zresztą służył jego politycznym celom. Jak sam przyznawał w rozmowie z ambasadorem Prus Lebzelternem ustrój nadany Królestwu miał pozytywnie ustosunkować do niego Polaków, lecz w przypadku „zaburzeń” odczuli by oni „silną rękę władzy.” Działania Aleksandra były w pełni racjonalne, lecz ani Polacy, ani wszyscy Rosjanie nie rozumieli w pełni polityki cara, co powodowało pretensje obu stron wobec niego. Dla Polaków tego, co otrzymali było za mało, dla opinii rosyjskiej było to zbyt wiele. Aleksander zawsze dbał o rację stanu Rosji. Polskie plany cara były próbą pogodzenia tej racji z aspiracjami Polaków.
Na kongresie w Weronie w 1822 roku Aleksander ostatecznie zrezygnował z polityki liberalnej.  Miejsce liberalnych planów Aleksandra zajęła ostatecznie „Arakczejewszczyzna”. Ten końcowy okres panowania Aleksandra charakteryzował się oddaleniem cara od bezpośredniego rządzenia krajem. Decydujący wpływ zyskał wtedy Aleksy Arakczejew. Podobnie jak w Królestwie niechęć zwracano ku Konstantemu i rządowi, tak w samej Rosji ku Arakczejewowi.
W końcowym okresie panowania Aleksander zwracał się coraz bardziej ku religii. Z opisów przebija obraz cara znużonego życiem, chcącego się pozbyć ciążącej mu już władzy. Według Kołaczkowskiego „zgubny mistycyzm, przyciemniał mądrość tak sławionego w Europie monarchy...Zaczął wątpić o własnym kierunku religijnym...Musiała na tem ucierpieć jasność w widzeniu rzeczy tego świata a szczególnie interesów własnego narodu...Niechęć do ludzi, niesmak w rządach, przeczucie zaburzeń w Rosji, a może własnego tak bliskiego zgonu, wzbudzały w nim coraz bardziej żądzę...złożenia korony na korzyść brata Mikołaja.” Według Gustawa Olizara znużenie długim panowaniem i przerażenie nastrojami rewolucyjnymi  skłaniały Aleksandra do myśli o abdykacji. Także z korespondencji żony Konstantego,  księżnej Joanny wynika, że Aleksander myślał o abdykacji.
Aleksander I zmarł w Taganrogu 1 XII (19 XI) 1825 roku o godzinie 10 minut 50. Pochowany został w twierdzy pietropawłowskiej w Petersburgu 25 III 1826 roku. Powszechna jest w zapisach opinia o smutku Polaków po śmierci Aleksandra. Zburzenie tej swoistej małej stabilizacji musiało wywołać poważne obawy co do przyszłości własnej i Królestwa. Było to tym bardziej uzasadnione, że nie znano nowego cara. A. E. Koźmian pisał, że po śmierci cara panowała powszechna obawa i niepewność, gdyż: „Póki on żył, póty można się było spodziewać, że aczkolwiek zobojętniał dla bytu Polski, przecież tego, jaki utworzył, zniszczyć nie zechce”. Aleksander zyskiwał w oczach Polaków w porównaniu ze swoim następcą. Łukasiński pisał o Mikołaju: „Takich monarchów jak Mikołaj Bóg daje tylko na ukaranie narodów.”
Pisano, że panowało mniemanie o nienaturalnej przyczynie śmierci Aleksandra. Niektórzy uważali, że jednym z powodów spisku na jego życie mogła być konwersja cara na katolicyzm. Inni pisali: „Mówiono, że zamysł Aleksandra połączenia Litwy, Wołynia, Podola do Polski oburzył wielu Rossyan, że to było przyczyną jego śmierci i że Mikołaj czynnie się do tego przyłożył, a przeniesieni do Korpusu Litewskiego żołnierze wierzyli jeszcze w styczniu 1828, że Aleksander znajduje się gdzieś za morzami z Napoleonem.” Niektórzy pisali o otruciu Aleksandra I. Pogłoski o zamordowaniu Aleksandra obiegły całą Europę, ale w 1825, 1826 roku nie było jeszcze śladu legendy o upozorowanej śmierci cara. Inni przyjmowali oficjalną wersję śmierci na tyfus. Jełowicki, który przejeżdżał przez Taganróg, zauważał, że jak Polacy kochali swoich królów nawet po śmierci, tak Rosjanie swoich carów nawet po śmierci bali się. Po śmierci cara powstało wokół jego osoby wiele mitów i legend. Jedna z nich głosiła, że car nie zmarł w Taganrogu, lecz dopiero w 1864 roku w Tomsku, jako pustelnik Fiodor Kuźmicz.  
Pamięć o Aleksandrze przetrwała jego śmierć. Także i po niej powoływano się na jego obietnice i nadane przez niego swobody. Na sądzie sejmowym 1828 - 1829 tak obrońcy, jak i oskarżeni powoływali się na obietnice Aleksandra. Sejm 1830 roku uchwalił wystawienie pomnika Aleksandrowi i przeznaczył na ten cel kilka milionów złotych. Czartoryski na sejmie tym w dyskusji nad pomnikiem przedstawił Aleksandra jako zawsze przychylnego Polakom. Książę Adam jeszcze w 1856 roku w jednym z memoriałów twierdził, że Aleksander do końca swoich rządów chciał rozszerzyć Królestwo Polskie i dopiero jego następca zmienił politykę wobec Królestwa.
Henryk Kamieński pisał, że Aleksander miał względem Polaków dobre zamiary, lecz nie umiał ich zrealizować. Tłumaczył, że car nie rozumiał, podobnie jak rosyjska elita, czym jest wolność. Mimo to doceniał wprowadzone przez niego w Królestwie swobody konstytucyjne. Historyk i pamiętnikarz Fryderyk Skarbek uważał, że Aleksander tworząc Królestwo Polskie nie był ani obłudny, ani wspaniałomyślny. Uważał utworzenie Królestwa za wyraz konsekwentnej polityki rosyjskiej zmierzającej do wcielenia całości ziem polskich do Rosji. Więcej car uczynić nie mógł ze względu na sprzeciwy z którymi spotkał się na Kongresie Wiedeńskim, jak i niechęć samych Rosjan do Polski. Uważał cara za przychylnego Polakom, zarzucał mu zaś niepotrzebne łudzenie Polaków obietnicami nie do spełnienia. Dębicki pisał, że: „W naturze Aleksandra były najdziwniejsze sprzeczności...To co się przedstawiało jako chwiejność charakteru, połowiczność, zmienność - to było właśnie samodzielną reakcją ducha caryzmu i instynktów narodowych rosyjskich. Znamieniem ducha rosyjskiego jest łatwość przyswajania różnych pierwiastków obcych cywilizacji bez zboczenia atoli z wytkniętych torów i zmiany samejże istoty...Panowanie Aleksandra I w niczem także nie miało w ostatecznych rezultatach odwieść z kierunku wytkniętego przez cara Piotra i Katarzynę, choć indywidualnie cesarz odczuwał humanitarno-idealne prądy, pojawiające się na przełomie dwóch stuleci.” Według Prądzyńskiego Aleksander był pierwszym sprawcą powstania listopadowego. Z jego opinii korzystali historycy, którzy krytykowali Aleksandra i widzieli w nim obłudnego despotę nieróżniącego się od innych carów Rosji. Można powiedzieć, że Aleksander zmarł w samą porę, aby nie zobaczyć ruiny swoich planów polskich. Niektórzy pisali, że mógł doczekać powstania Polaków. Wydaje się, że jednak nie, gdyż uczucia  Polaków wobec Aleksandra były inne niż wobec jego następcy, którego Czartoryski nazywał „plagą naszej ojczyzny.” Mikołaj I nie obiecywał już Polakom żadnego powiększenia Królestwa, a politykę swego brata w sprawie polskiej uznał za błędną.
Śmierć, która nastąpiła wkrótce po wizycie w Warszawie, musiała utrwalić pozytywny obraz Aleksandra, przynajmniej wśród bywalców warszawskich salonów. Nie dała ona czasu opinii na powrót do ocen z okresu międzysejmowego 1820 - 1825. Można powiedzieć, że Aleksander zmarł w najlepszym dla siebie momencie z punktu widzenia trwałości swego pozytywnego wizerunku. Porównania Aleksandra z osobą jego następcy utrwaliły mit „dobrego cara” Aleksandra. Dostrzec go można tak w pamiętnikach pisanych po jego śmierci, jak i w historiografii. W porównaniu ze swoim następcą, Mikołajem I, Aleksander I zdecydowanie zyskiwał w oczach Polaków. Żaden władca rosyjski w XIX wieku nie uzyskał tak pozytywnych ocen w opinii Polaków jak Aleksander I.
(przypisy z tekstu usunięte przez autora)

Wydane w języku polskim opracowania o Aleksandrze I:
J.S. Łątka, „Boże coś Polskę...” Jego Cesarsko-Królewska Mość Aleksander I, Kraków 1997.
M.K.Dziewanowski, Aleksander I. Car Rosji. Król Polski, Wrocław 2000. 
H. Troyat, Aleksander I. Pogromca Napoleona, Warszawa 2007

niedziela, 28 listopada 2010

Sprawa Samuela Zborowskiego

Ostatnia książka J. M. Rymkiewicza „Samuel Zborowski” spowodowała zainteresowanie sprawą ściętego banity. Spróbujmy spojrzeć na sprawę Zborowskiego z prawnego punktu widzenia.
Sprawa Samuela Zborowskiego wywołuje w polskiej historiografii kontrowersje. Nie zostały ostatecznie wyjaśnione wszystkie jej okoliczności. Niewyjaśniony został całkowicie polityczny kontekst tej sprawy. Sprzeczne opinie wywołuje, także jej prawna strona.
Powodem tych wątpliwości są rożne interpretacje ówczesnego prawa polskiego. Wynika to z niejasnych, mało precyzyjnych przepisów prawnych obowiązujących w Rzeczypospolitej szlacheckiej. Chcąc odpowiedzieć na pytanie: Czy Jan Zamojski postąpił zgodnie z prawem w sprawie Samuela Zborowskiego, należy przyjrzeć się charakterowi polskiego prawa w XVI wieku.
Wiek szesnasty nie był dla Polski takim przełomem w rozwoju prawa, jak w Europie Zachodniej. Zachowana została ciągłość między zasadami prawnymi średniowiecza i ich rozwojem w XVI wieku. Większość postanowień opierała się na praktyce zwyczajowej. Każdy przypadek, który „nie pasował” do dotychczasowej praktyki uważano za nowy, wymagający nowego prawa, osobnego procesu. Nie dokonano kodyfikacji prawa. Chociaż głównym źródłem prawa od końca XV stulecia były konstytucje sejmowe, to polskie prawo cechowała rozbieżność między normami ustawowymi a praktyką. Wpływ prawa rzymskiego był niewielki, ograniczony głównie do prawa miejskiego. Szlachta obawiała się bowiem o utratę własnych przywilejów. Skutkiem stosowania prawa zwyczajowego, istnienia sprzecznych ze sobą statutów prawnych, konstytucji sejmowych, były konflikty. Szczególnie silne były one wtedy, gdy sprawa dotyczyła magnata i w grę wchodziła polityka, a tak było w sprawie Samuela Zborowskiego.
Jan Zamojski, absolwent wydziału prawa uniwersytetu w Padwie, gdzie zapoznał się z prawem rzymskim, reprezentował inne, bardziej nowoczesne podejście do prawa. Sprawę Samuela Zborowskiego należy rozpatrywać na tle zderzenia się w praktyce, tych dwóch systemów prawa: zwyczajowego i stanowionego.
Samuel Zborowski został 11 V 1584 roku, z rozkazu Jana Zamojskiego, pojmany i 26 V stracony w Krakowie. Zgodnie z prawem Jan Zamojski mógł (a nawet był do tego zobowiązany) zatrzymać każdego banitę na terenie swojej jurysdykcji starościńskiej.[1]
Egzekucja spowodowała protesty szlachty. Powstaje pytanie, kto miał rację: protestująca szlachta czy kanclerz? Argumentowano, że Zamojski bezprawnie pojmał Samuela, bowiem najechał dom szlachecki. Kanclerz ujął Zborowskiego w domu jego siostrzenicy, wdowy Włodkowej. Wprawdzie dom szlachecki nie był, jeszcze azylem (został nim na mocy konstytucji z 1588 roku[2]), ale „naruszając święcie zawsze przestrzegany, choć tylko zwyczajowy przywilej nietykalności szlacheckiego domu,”[3] kanclerz złamał prawo. Szlachta zwyczajowo uważała dom szlachecki za nietykalny. Oburzenie znalazło odbicie w instrukcji sejmiku w Proszowicach z 10 XI 1584 rok: „…województwo krakowskie rozumie się mieć wielkie ukrzywdzenie od urzędu krakowskiego tak strony najazdu domu Jej M. paniej Włodkowej…”[4] Gdyby szlachta nie uważała tego za złamanie prawa, nie powstałby zapis z 1588 roku, zabraniający zatrzymywać banitów w domu szlacheckim. Było to zwyczajowe wprawdzie, ale prawo.
Innym argumentem szlachty było to, że prawo nie pozwala karać banitów, tak jak infamisów, czyli tych, którzy zostali pozbawieni czci. Samuel Zborowski został skazany na banicję wieczystą, ale bez utraty czci i sławy. „Co do prawowitości exekucyi w tym leżała największa wątpliwość, że chociaż Samuel wyrokiem Henryka z kraju wywołanym został, czci mu jednak nie odjęto.”[5] W praktyce prawnej różnice między infamisem a banitą były niejasne, a wykonanie wyroku śmierci budziło częste spory. „Później przyjęto, że starosta nie może wykonać wyroku na infamisie.”[6] Konstytucja z 1564 roku mówiła, że skazanego na banicję wieczystą, starosta miał prawo aresztować, a jego życie było „In gratia nostra”, czyli że potrzebna była zgoda króla na egzekucję.[7] Starosta mógł więc, ale dopiero po zgodzie króla, stracić banitę. Infamisa mógł stracić bez takiej zgody. Przepisy nie były precyzyjne i otwierały możliwości interpretacji.
Natychmiast po ujęciu Samuela, lub jeszcze przed jego pojmaniem[8], Zamojski wysłał list do króla z zapytaniem jak ma postąpić ze Zborowskim. 23 V Batory wysłał z Grodna list z odpowiedzią. Król zezwolił w nim kanclerzowi skorzystać ze swoich uprawnień starosty. Dalej pisze jednak, że rozstrzygnie sprawę przed sądem królewskim na miejscu.[9] Jerzy Besala pisze, że ta dwuznaczność była wynikiem braku wiedzy prawniczej Batorego.[10] Królowi chodziło o to aby winą za śmierć Zborowskiego nie obciążać siebie. Batoremu musiało bowiem zależeć na poparciu szlachty w jego planach wojny z Moskwą.
List wysłany z Grodna 23 V nie mógł dotrzeć na czas, tj. do rana 26 V. Jeżeli list z Wilna do Krakowa szedł (już po reorganizacji poczty przez Batorego) 7 dni „…a nawet gdy chodziło o pośpiech i 5 dni,”[11] to niemożliwe jest aby krótszą wprawdzie odległość z Grodna przebył w tak krótkim czasie. Źródła podają, że 25 V, o godzinie 18 Zamojski, przez Urowieckiego zawiadomił Samuela Zborowskiego, że będzie ścięty następnego dnia rano.[12] Jeżeli tak, to do około godziny 17 25 V goniec z Grodna musiałby dotrzeć do Krakowa.
 Wieczorem 25 V odwiedził Samuela w celi Jan Zamojski „I pokazał mu list Batorego, gdzie stały te pamiętne wyrazy: Pies wściekły raz zabity więcej nie kąsa.”[13] W liście z 23 V takich słów nie ma. Jan Zamojski pokazał więc więźniowi wcześniejszy list króla. Wszystko to znaczy, że Samuel Zborowski został ścięty przed nadejściem listu króla, czyli bez oficjalnej zgody Batorego na egzekucję.
Jan Zamojski postanowił, jeszcze przed ujęciem Zborowskiego, że musi on zginąć. Kanclerz zapowiedział w liście okólnym do szlachty z 12 V, że „…egzekucyjej odkładać nie mam wolej…”[14] Zamojski umiał być bezwzględny i „..nieobce mu były mafijne metody działania.”[15] Samuel zamierzał udać się do Włoch i tym samym Zamojski nie mógłby już ścigać Samuela. Zamojski uderzył w najsłabsze ogniwo rodu Zborowskich. Niektórzy historycy wysuwają hipotezę, że Samuel wiedział zbyt dużo o tajnych planach króla.[16] Zborowski został ścięty na podstawie wyroku wydanego w 1574  roku, czyli dziesięć lat wcześniej.
Szlachta przypominała Zamojskiemu, że Samuel przebywał w Rzeczypospolitej za zgodą jego i króla. Wszystkie źródła (poza Heidensteinem, który jest stronniczy i pisał „pod dyktando”) są zgodne w tym, że Zborowski przebywał w kraju posiadając glejty królewskie.[17]
Istotne jest czy glejt taki Samuel posiadał w roku 1584. Źródła nie są w tym zgodne. Należy odrzucić relację Heidensteina, który pisze, że w ogóle żadnych glejtów Samuel nie otrzymywał. Na pewno Samuel posiadał takie glejty do czasu przejęcia listów jego brata Krzysztofa, latem 1583 roku. W liście Pawła Uchańskiego do Jana Zamojskiego czytamy, że Zborowski został pojmany „..pod glejtem królewskim…”[18] Wprawdzie banicja Samuela została potwierdzona i w liście do kasztelana kamienieckiego z 6 XII 1579 roku król każe pojmać Samuela,[19] lecz glejty nadal były wystawiane.[20] 5 XII 1583 roku Batory wydał uniwersały nakazujące schwytać Samuela.[21] Nie znaczy to jednak, że Samuel nie mógł otrzymać glejtów, tak jak po 6 XII 1579 roku. Biorąc pod uwagę fakt, ze Samuel Zborowski chciał na zawsze wyjechać do Włoch,[22] czyli, że przestał czuć się bezpiecznie w  Rzeczypospolitej, najprawdopodobniejsze jest, ze glejt w 1584 roku ograniczał się do pobytu we własnych dobrach Zborowskiego. Przemawia za tym także fakt, że w marcu 1584 roku, król zawiadomił Zborowskich, że sprawę ich rozstrzygnie rada senatu na najbliższym sejmie.[23] Jan Zamojski miał więc prawo aresztować Samuela na terenie swojej jurysdykcji starościńskiej. Nie znaczy to, że miał prawo go ściąć.
Przede wszystkim szlachta zarzucała Janowi Zamojskiemu to, że nie czekał na decyzję sejmu i postąpił samowolnie. Proszono kanclerza, aby sprawę odłożył do sejmu. Mówiono: „Przypatrz się też tej sprawie, której jest nowy w Koronie proces, i dla tego na sejmie nowy obyczaj musi być  w tej sprawie do końca pokazany.”[24] Szlachta wyraźnie uważała, ze sprawa Samuela Zborowskiego jest precedensem i wypowiedzieć się w niej powinien sejm. Nie należy rzutować dzisiejszych poglądów na prawo w przeszłość.
Szlachta nie rozróżniała, inaczej niż dzisiejsze społeczeństwo, między moralnością, a prawem. Samuel Zborowski przez osiem lat przebywał w kraju posiadając glejty królewskie, w marcu 1584 roku król oświadczył, że sprawa Zborowskich będzie rozpatrzona przez sejm i oto nagle w maju tegoż roku Samuel zostaje aresztowany i pospiesznie ścięty. Jan Zamojski oświadczył wcześniej, że pragnie „aby niesławną banicję … zdjęto.”[25] Wszystko to wywołało oburzenie szlachty. Pobyt Samuela w kraju za zgodą samego władcy, w oczach szlachty, unieważniał wyrok banicji. Niezorientowana w planach politycznych króla i kanclerza, szlachta widziała w decyzji Jana Zamojskiego zamach na podstawowe prawa i przywileje szlacheckie.
Zarzucano Zamojskiemu, że mógł wcześniej pojmać Zborowskiego. Zamojski tłumaczył się, że wcześniej Samuel nie przebywał w obrębie jego jurysdykcji. „Samuel jednak w jego nieobecności w Krakowie bywał…”[26] Zamojski mógł rozkazać aby pojmano go nawet w czasie jego nieobecności w starostwie.
Zamojski, jako kanclerz, mógł ścigać Samuela wcześniej i to nie tylko na terenie swego starostwa, ale w całym kraju. Jak pisze biograf Zamojskiego: „Gdy w roku 1580 wojewoda poznański Górka wstawił się za skazanym na banicję przyjacielem swoim Adamem Żelińskim, to prosił Zamojskiego, aby z kancelarii jego „jakich mandatów przeciw banicie nie wysyłano.”[27]
Odwoływano się do praktyki. „Acz ci tu nigdy królowie polscy grabiej na srogość przeciw banitom niepokazowali.”[28] „Nigdy zaś jakikolwiek inny – poza Janem Zamojskim – starosta grodowy nie odważył się uwięzić banity…”[29] Kanclerz powoływał się na literę prawa i przepisy. Szlachta odwoływała się do praktyki prawnej.
Sam wyrok Henryka Walezego skazujący Samuela Zborowskiego na banicję budził wątpliwości. Senatorowie, którzy sądzili Samuela nie byli zgodni. W takiej sytuacji król Henryk Walezy wydał wyrok, który nie zadowolił żadnej ze stron. Biorąc pod uwagę zwyczajowy charakter prawa, niejasne przepisy, musiał on powodować spory.
Jan Zamojski miał prawo pojmać Samuela Zborowskiego. Powinien był poczekać na oficjalną zgodę króla (listu z wcześniejszą zgodą króla, zawierającą sformułowanie o psie, który nie kąsa, nie ma w Archiwum Zamojskiego). Nie czekał. Nawet jeżeli przyjmiemy, że goniec z Grodna przybył w dniu egzekucji, czyli najpóźniej rano 26 V, to z treści listu Batorego wynikało, że król zamierza sądzić osobiście po przybyciu do Krakowa. Tak bowiem wyjaśnili królowi przepis o sądzie nad banitami, sędziowie Trybunału Lubelskiego.[30] Biorąc pod uwagę niejasność przepisów, zwyczajowy charakter prawa, okoliczności i protesty szlachty, Jan Zamojski nie powinien był stracić Zborowskiego. Zamojski postąpił niezgodnie z obyczajami prawnymi epoki. Zadecydowały względy polityki wewnętrznej i zagranicznej. Arbitralność decyzji władz najwyższych była możliwa w monarchiach absolutnych, w Rzeczypospolitej musiała wywołać protesty.





[1] Volumina Legum, t.2, Petersburg 1859, s. 33.
[2] Ibid, s. 257.
[3] S.Grzybowski, Jan Zamojski, Warszawa 1994, s. 168.
[4] Akta sejmikowe województwa krakowskiego, wyd. S. Kutrzeba, t. 1, Kraków 1932, s. 104.
[5] R. Heidenstein, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594, t. 2, Petersburg 1857, s. 167.
[6] A. Lityński, Przestępstwa polityczne w polskim prawie karnym XVI-XVIII wieku, Katowice 1976, s. 37.
[7] Por. przyp. 1.
[8] Pamiętniki do życia i sprawy Samuela i Krzysztofa Zborowskich, wyd. Ż. Pauli, Lwów 1846, s. 50.
[9] Archiwum Jana Zamojskiego, wyd. W. Sobieski, t. 3, Warszawa 1904, s. 312-313.
[10] J. Besala, Stefan Batory, Warszawa 1992, s. 445.
[11] K. Philipp, Zarys historii poczty ze szczególnym uwzględnieniem historii poczty polskiej, Bydgoszcz 1927, s. 40.
[12] Pamiętniki o Samuelu Zborowskim, wyd. L. Siemieński, Poznań 1844, s. XIX.
[13] Ibid.
[14] Archiwum…, s. 293.
[15] Z. Spieralski, Jan Zamojski, Warszawa 1989, s. 26.
[16] M. Markiewicz, Historia Polski 1492-1795, Kraków 2002, s. 412; Batory planował wojnę z Turcją, której sprzymierzeńcem była Francja rządzona wtedy przez króla Henryka III (Walezego), którego zwolennikami byli protestanci Zborowscy.
[17] M. Bielski, Kronika polska, wy. J. Turowski, Sanok 1856, t. 3, s. 1517; R. Heidenstein, op. Cit., s. 165, Pamietniki do…, s. 120, J.D. Solikowski, Krótki pamiętnik rzeczy polskich, przeł. W. Syrokomla, Petersburg – Mohylew 1855, s. 65.
[18] Archiwum…, s. 301.
[19] Akta metryki koronnej co ważniejsze z czasów Stefana Batorego 1576-1586 [w:] Źródła Dziejowe, t. 11, Warszawa 1882, s. 82.
[20] M. Bielski, op. cit.
[21] K. Dopierała, Stosunki dyplomatyczne Polski z Turcją za Stefana Batorego, Warszawa 1986, s. 136.
[22] Pamiętniki o…, s. 34.
[23] S. Radoń, Kilka uwag w sprawie Samuela Zborowskiego, Zeszyty Naukowe UJ. Prace Historyczne, z. 77, Warszawa-Kraków 1985, s. 47.
[24] Pamiętniki o…, s. 42.
[25] Ibid, s. 28.
[26] Archiwum…, s. 308.
[27] A. Śliwiński, Jan Zamojski,  Warszawa 1947, s. 197.
[28] Pamiętniki o…, s. 67.
[29] J. Tazbir, Świat panów Pasków, Łódź 1986, s. 338.
[30] Por. przyp. 10.