wtorek, 28 grudnia 2010

„Jesteśmy więc Polakami pod Aniołem - królem...”


Aleksander I, absolutny cesarz Rosji w latach 1801-1825 (urodzony 12/23 grudnia 1777, zmarł 19 listopada/1 grudnia 1825 roku) od roku 1815 był konstytucyjnym król Polski. Aleksander I to postać, która budziła i nadal budzi kontrowersje. „Dziwny car” oceniany był przez historyków i sobie współczesnych niejednoznacznie. Przedstawiano go jako władcę i człowieka obłudnego i wyrachowanego, ale także jako zwolennika liberalnych zasad i postępowych zmian ustrojowych. Pisano o Aleksandrze jako człowieku chwiejnym, niezdecydowanym, zabobonnym, ale także jako o silnym monarsze, który konsekwentnie realizował swoje cele. Chwalono go za to, że zamierzał nadać konstytucję Rosji i za to, że nadał ją Królestwu Polskiemu. Krytykowano go jako inicjatora Świętego Przymierza i tego, który przygotował warunki do wybuchu Powstania Listopadowego. Do dziś część historyków kreśli wyidealizowany obraz cara, usprawiedliwia jego błędy i zaniechania.
Opinie współczesnych Aleksandrowi Polaków możemy podzielić na 3 okresy: pierwszy - do 1815 roku, drugi to lata 1815-1819, trzeci - lata 1820-1825. Przed rokiem 1813 orientacja rosyjska była jedną z możliwości, w oparciu o którą część Polaków spodziewała się odbudować ojczyznę. Dominowały jednak postawy profrancuskie. Po klęsce Napoleona, w wyniku decyzji Kongresu Wiedeńskiego utworzone zostało w 1815 roku Królestwo Polskie z carem jako jego królem. Lata 1815 - 1819 były okresem w którym przeważały jeszcze nadzieje pokładane przez Polaków w Aleksandrze. Skutkiem tego w okresie tym car cieszył się bardzo dobrą opinią, tak w Królestwie, na ziemiach zabranych jak i w pozostałych zaborach. Po 1819 roku ocena cara zmieniła się. Rozczarowanie sytuacją polityczną, nie zrealizowaniem obietnic Aleksandra odbiło się na krytycznych dla niego ocenach.
Opinie Polaków o Aleksandrze zależały od wielu czynników: pozycji społecznej piszącego, jego poglądów politycznych, miejsca zamieszkania, czasu pisania opinii, wykształcenia piszącego, wieku autora w okresie rządów Aleksandra, a także jego płci. Poza sytuacją polityczną obraz Aleksandra I kształtowały schematy literackie epoki. Romantyczny styl zawsze skłonny do przesady widać w wielu ówczesnych zapisach.
Wśród piszących o Aleksandrze najwięcej było polityków i wojskowych. Z racji wykonywanych obowiązków mieli oni najbliższy kontakt z carem. O wiele mniej dowiadujemy się o opiniach warstw niższych.
Napoleon doczekał się legendy tak białej jak i czarnej - jego osoba wzbudzała wielkie emocje. W okresie wojen napoleońskich powstała ludowa, żołnierska legenda Napoleona. Aleksander doczekał się wśród Polaków co najwyżej cienia legendy i to krótkotrwałego. Nie mogło być inaczej. Legenda Napoleona trwała, gdyż z Francją Polacy wiązali największe nadzieje na pomoc w odzyskaniu niepodległości. Napoleon opisywany był jako cesarz rewolucji niosący postęp, gdy Aleksander był przedstawicielem dynastii wrogiego państwa, które postrzegane było jako ostoja feudalizmu. Jednak wśród wyższych warstw społecznych Aleksander przez długi czas był uważany za dobroczyńcę Polaków i skutecznie rywalizował z Bonapartem o względy polskiej arystokracji.
Część osób, szczególnie nie znająca cara osobiście, sądziła go z wyglądu i zachowania, a więc powierzchownie. Dotyczyło to przede wszystkim części kobiet z arystokracji i niższych oficerów. Oddzielić należy oceny Aleksandra jako człowieka i jako polityka. O ile oceny działalności politycznej cara były różne, o tyle opisy wyglądu i zachowania były jednomyślne. Zgodne były opinie o Aleksandrze jako przystojnym mężczyźnie i o jego obłudnym charakterze. Często podkreślano kobiecy charakter cara. W opisach kobiet widać większe zainteresowanie Aleksandrem jako człowiekiem, jego wyglądem i zachowaniem. Podkreślano umiejętność zdobywania przez cara zaufania innych, choć on sam nie ufał nikomu. Powszechna była opinia, że Aleksander bardzo dbał o swoją popularność. W opisach oficerów dostrzec można najwięcej krytycyzmu wobec panującego. Było to wynikiem negatywnej oceny działalności Konstantego w wojsku Królestwa. Nieporozumieniem było ocenianie Aleksandra jako króla Polski, a nie jako cara imperium rosyjskiego. Niewielu pamiętnikarzy zwracało na to uwagę. Opinia publiczna jakby nie dostrzegała, że decyzje zapadają w Petersburgu. Opisywano Aleksandra, często nie takim jaki był, lecz takim jakiego chciano go widzieć. Wynikało to ze świadomości, że był on po 1815 roku jedyną „rosyjską szansą” Polaków. Pozytywny wpływ na zdanie o carze miała także poprawiająca się sytuacja gospodarcza po wojnach napoleońskich.
O ile panegiryki wypisywane na cześć cara w pierwszym okresie Królestwa Polskiego uznać należy za szczere, o tyle  te pisane w późniejszych latach były wyrazem konformizmu i serwilizmu, świadectwem politycznej lojalności i tylko w wypadku części arystokracji, np. Kajetana Koźmiana, były odbiciem ich poglądów. Dla okresu tego bardziej reprezentatywne były opinie krytyczne. W opiniach na temat cara odbijały się także podziały pokoleniowe. Młodsi, którzy okres ten przeżyli ucząc się jeszcze byli bardziej krytyczni w swych ocenach.
Winę za negatywne zjawiska zrzucano nie na Aleksandra, ale na sytuację ogólną, otoczenie cara, władze Królestwa. Współcześni Aleksandrowi nie mieli pełnej znajomości źródeł, nie mieli też odpowiedniej perspektywy czasowej, aby cara ocenić obiektywnie. Z perspektywy czasu po powstaniu listopadowym inaczej oceniano cały okres 1815-1830. Musiało to odbić się na opiniach o Aleksandrze. Piszący mający jednoznacznie negatywne zdanie o Rosjanach tak samo pisali o Aleksandrze. Psychologiczny portret cara wyłaniający się z ówczesnych opisów przedstawia osobę o wielu twarzach. Dostrzegano dwoistą naturę Aleksandra: z jednej strony - postępowego, chwiejnego w decyzjach władcy, który bardziej niż w Rosji wolał przebywać wśród Polaków, wiecznego podróżnika uciekającego z Petersburga przed cieniem ojca, z drugiej - despoty zasłaniającego się Konstantym, Arakczejewem, Nowosilcowem. Bez wątpienia na osobowość Aleksandra wpłynęła ciągła konieczność dostosowywania się do osób babki i ojca. Już wtedy nauczył się przybierać maski tak aby być akceptowanym. Po śmierci ojca musiał nadal „grać”. Śmierć ojca to kluczowy moment dla wyjaśnienia osobowości cara.  
Pierwszy wyraźny zapis polskich opinii o Aleksandrze spotykamy u księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Dotyczył on spotkania księcia Adama Jerzego Czartoryskiego z Aleksandrem zimą 1795/96 roku. Czartoryski zauważał odmienny charakter Aleksandra i jego brata Konstantego. Podkreślał, że Aleksander otrzymał słabe wykształcenie. Pisał, że Aleksander, będąc wielkim księciem, nie przeczytał do końca ani jednej poważnej książki. Jak zauważał książę, nauka, chęć zdobywania wiedzy, silna wola - nie były cechami osobowości Aleksandra. Związki między Czartoryskim, a Aleksandrem pogłębiał stosunek księcia Adama do żony Aleksandra-Elżbiety. Uczucie księcia do Elżbiety stało się powodem niełaski ze strony cara Pawła I. Po przyjściu na świat w 1799 roku córki Elżbiety - Marii, która była podobna do księcia Adama, Paweł I zażądał natychmiastowego zesłania Czartoryskiego na Syberię. Ostatecznie w VIII 1799 wysłał księcia Adama do Włoch, jako przedstawiciela przy dworze wygnanego króla Sardynii Karola Emanuela IV.
Aleksander był ulubionym wnukiem Katarzyny II. Planowała ona odsunięcie od władzy syna - Pawła na rzecz Aleksandra. Sporządzony został nawet odpowiedni testament. 6 listopada 1796 roku zmarła Katarzyna II. Władzę objął Paweł I. Jego rządy nie trwały długo, zakończyły się zaś tragicznie. Zamordowanie cara współcześni tłumaczyli polityką stanową Pawła I, naruszaniem przywileju generalnego przyznanego szlachcie przez Katarzynę II w 1785 roku, represjami przeciw oficerom, polityką zagraniczną, wreszcie chorobą umysłową cara. Ostatecznie spisek zawiązał się w połowie 1800 roku. W jego wyniku w nocy 11/12 marca 1801 roku w pałacu Michajłowskim w Petersburgu zamordowano Pawła I. Władzę objął Aleksander I. Rola Aleksandra w spisku budziła różne opinie. M. Paleologue twierdził, że współudział Aleksandra w morderstwie ojca nie ulega żadnej wątpliwości. Inni twierdzili, że Aleksander dał zgodę na zamach pod warunkiem zachowania ojca przy życiu i ponosił moralną odpowiedzialność za mord. Niektórzy piszą że Aleksander dał cichą zgodę na zamordowanie ojca. Jeszcze inni uważają że Aleksander zażądał od spiskowców przysięgi, ale nie liczył na inne zakończenie niż to do którego doszło. Tak czy inaczej Aleksander wiedział o planowanym zamachu i musiał liczyć się z odmową abdykacji ze strony ojca.  Adam Jerzy Czartoryski uważał śmierć Pawła za: „niemal nieuchronną w Rosji w takich przypadkach.” Jak pisał książę wszyscy obawiali się o psychiczną równowagę nowego cesarza. Według księcia Adama Aleksander do końca życia miał wyrzuty sumienia związane z zamordowaniem ojca i było to przyczyną późniejszych skłonności mistycznych Aleksandra. Zabójcy Pawła I nie zostali ukarani. Czartoryski tłumaczył brak kary poczuciem sprawiedliwości nowego cara. Dylematy cara przedstawiał tak: „W jaki sposób rozróżnić w obliczu sprawiedliwości między winnymi a mniej winnymi? Nikt z towarzystwa petersburskiego nie uszedłby cało.” Oficjalnie ogłoszono, że Paweł I zmarł na apopleksję. Dopiero po kilku miesiącach nowy car odsunął od siebie zamachowców. Musieli oni opuścić Petersburg. Wstąpienie Aleksandra I na tron elita Rosji powitała z ulgą i radością.
Dzieciństwo wielu piszących o carze przypadało na lata epopei napoleońskiej, co wywarło wpływ na ich opinie. Romantyczny kult Napoleona w połączeniu z losem Polaków po 1831 wpłynął na jego wyniesienie w oczach Polaków kosztem swego rosyjskiego rywala. Przykładem pochodzący z Galicji Ludwik Jabłonowski, który o Aleksandrze ledwie wspomina, podczas gdy Napoleon (o którym nie pisze inaczej jak „Wielki”, „On”) urastał w jego zapisach do ponadludzkich rozmiarów. Wyprawa Napoleona na Rosję w 1812 roku zakończyła się klęską.  Ze wspomnień przebija powszechne niemal zdziwienie potraktowaniem przez cara polskiego wojska. Sami żołnierze spodziewali się zemsty za walkę przeciw Rosji. Arystokracja i wyższe duchowieństwo poparły Aleksandra. Także generałowie związali swe nadzieje z carem. Nowy porządek przyjmowano realistycznie „Z bolem w sercu, a z uśmiechem na ustach.”
Układem z 3 V 1815 roku większość ziem Księstwa Warszawskiego połączona została z Rosją. Z ziem tych Aleksander utworzył Królestwo Polskie. Aleksander I zastrzegł sobie prawo nadania Królestwu Polskiemu „rozszerzenia wewnętrznego, jakie uzna za przyzwoite”. Wzbudziło to nadzieje wśród Polaków na rozszerzenie granic Królestwa o Litwę, Wołyń i Podole i zadecydowało o stosunku Polaków do Aleksandra po 1815 roku. Car  tworząc Królestwo Polskie dążył do takiego ułożenia stosunków z Polakami, aby uchronić się od tego, co stało się w 1830 roku. Aleksander dobrze czuł się w Warszawie. W kręgu polskiej arystokracji odpoczywał od etykiety dworu cesarskiego. O ile mieszkańcy Królestwa nazywali je czasem Kongresówką, to Polacy na ziemiach zabranych, jak i inni Polacy spoza Królestwa uważali je za Polskę. Polska arystokracja długo wierzyła, lub chciała wierzyć, w spełnienie obietnic cara dotyczących połączenia ziem zabranych z Królestwem. Nie widziała ona zresztą innego wyjścia. Było to, także wynikiem zmęczenia po wielu latach ofiar i wysiłków epoki napoleońskiej.
„Liberalizm” cara zresztą służył jego politycznym celom. Jak sam przyznawał w rozmowie z ambasadorem Prus Lebzelternem ustrój nadany Królestwu miał pozytywnie ustosunkować do niego Polaków, lecz w przypadku „zaburzeń” odczuli by oni „silną rękę władzy.” Działania Aleksandra były w pełni racjonalne, lecz ani Polacy, ani wszyscy Rosjanie nie rozumieli w pełni polityki cara, co powodowało pretensje obu stron wobec niego. Dla Polaków tego, co otrzymali było za mało, dla opinii rosyjskiej było to zbyt wiele. Aleksander zawsze dbał o rację stanu Rosji. Polskie plany cara były próbą pogodzenia tej racji z aspiracjami Polaków.
Na kongresie w Weronie w 1822 roku Aleksander ostatecznie zrezygnował z polityki liberalnej.  Miejsce liberalnych planów Aleksandra zajęła ostatecznie „Arakczejewszczyzna”. Ten końcowy okres panowania Aleksandra charakteryzował się oddaleniem cara od bezpośredniego rządzenia krajem. Decydujący wpływ zyskał wtedy Aleksy Arakczejew. Podobnie jak w Królestwie niechęć zwracano ku Konstantemu i rządowi, tak w samej Rosji ku Arakczejewowi.
W końcowym okresie panowania Aleksander zwracał się coraz bardziej ku religii. Z opisów przebija obraz cara znużonego życiem, chcącego się pozbyć ciążącej mu już władzy. Według Kołaczkowskiego „zgubny mistycyzm, przyciemniał mądrość tak sławionego w Europie monarchy...Zaczął wątpić o własnym kierunku religijnym...Musiała na tem ucierpieć jasność w widzeniu rzeczy tego świata a szczególnie interesów własnego narodu...Niechęć do ludzi, niesmak w rządach, przeczucie zaburzeń w Rosji, a może własnego tak bliskiego zgonu, wzbudzały w nim coraz bardziej żądzę...złożenia korony na korzyść brata Mikołaja.” Według Gustawa Olizara znużenie długim panowaniem i przerażenie nastrojami rewolucyjnymi  skłaniały Aleksandra do myśli o abdykacji. Także z korespondencji żony Konstantego,  księżnej Joanny wynika, że Aleksander myślał o abdykacji.
Aleksander I zmarł w Taganrogu 1 XII (19 XI) 1825 roku o godzinie 10 minut 50. Pochowany został w twierdzy pietropawłowskiej w Petersburgu 25 III 1826 roku. Powszechna jest w zapisach opinia o smutku Polaków po śmierci Aleksandra. Zburzenie tej swoistej małej stabilizacji musiało wywołać poważne obawy co do przyszłości własnej i Królestwa. Było to tym bardziej uzasadnione, że nie znano nowego cara. A. E. Koźmian pisał, że po śmierci cara panowała powszechna obawa i niepewność, gdyż: „Póki on żył, póty można się było spodziewać, że aczkolwiek zobojętniał dla bytu Polski, przecież tego, jaki utworzył, zniszczyć nie zechce”. Aleksander zyskiwał w oczach Polaków w porównaniu ze swoim następcą. Łukasiński pisał o Mikołaju: „Takich monarchów jak Mikołaj Bóg daje tylko na ukaranie narodów.”
Pisano, że panowało mniemanie o nienaturalnej przyczynie śmierci Aleksandra. Niektórzy uważali, że jednym z powodów spisku na jego życie mogła być konwersja cara na katolicyzm. Inni pisali: „Mówiono, że zamysł Aleksandra połączenia Litwy, Wołynia, Podola do Polski oburzył wielu Rossyan, że to było przyczyną jego śmierci i że Mikołaj czynnie się do tego przyłożył, a przeniesieni do Korpusu Litewskiego żołnierze wierzyli jeszcze w styczniu 1828, że Aleksander znajduje się gdzieś za morzami z Napoleonem.” Niektórzy pisali o otruciu Aleksandra I. Pogłoski o zamordowaniu Aleksandra obiegły całą Europę, ale w 1825, 1826 roku nie było jeszcze śladu legendy o upozorowanej śmierci cara. Inni przyjmowali oficjalną wersję śmierci na tyfus. Jełowicki, który przejeżdżał przez Taganróg, zauważał, że jak Polacy kochali swoich królów nawet po śmierci, tak Rosjanie swoich carów nawet po śmierci bali się. Po śmierci cara powstało wokół jego osoby wiele mitów i legend. Jedna z nich głosiła, że car nie zmarł w Taganrogu, lecz dopiero w 1864 roku w Tomsku, jako pustelnik Fiodor Kuźmicz.  
Pamięć o Aleksandrze przetrwała jego śmierć. Także i po niej powoływano się na jego obietnice i nadane przez niego swobody. Na sądzie sejmowym 1828 - 1829 tak obrońcy, jak i oskarżeni powoływali się na obietnice Aleksandra. Sejm 1830 roku uchwalił wystawienie pomnika Aleksandrowi i przeznaczył na ten cel kilka milionów złotych. Czartoryski na sejmie tym w dyskusji nad pomnikiem przedstawił Aleksandra jako zawsze przychylnego Polakom. Książę Adam jeszcze w 1856 roku w jednym z memoriałów twierdził, że Aleksander do końca swoich rządów chciał rozszerzyć Królestwo Polskie i dopiero jego następca zmienił politykę wobec Królestwa.
Henryk Kamieński pisał, że Aleksander miał względem Polaków dobre zamiary, lecz nie umiał ich zrealizować. Tłumaczył, że car nie rozumiał, podobnie jak rosyjska elita, czym jest wolność. Mimo to doceniał wprowadzone przez niego w Królestwie swobody konstytucyjne. Historyk i pamiętnikarz Fryderyk Skarbek uważał, że Aleksander tworząc Królestwo Polskie nie był ani obłudny, ani wspaniałomyślny. Uważał utworzenie Królestwa za wyraz konsekwentnej polityki rosyjskiej zmierzającej do wcielenia całości ziem polskich do Rosji. Więcej car uczynić nie mógł ze względu na sprzeciwy z którymi spotkał się na Kongresie Wiedeńskim, jak i niechęć samych Rosjan do Polski. Uważał cara za przychylnego Polakom, zarzucał mu zaś niepotrzebne łudzenie Polaków obietnicami nie do spełnienia. Dębicki pisał, że: „W naturze Aleksandra były najdziwniejsze sprzeczności...To co się przedstawiało jako chwiejność charakteru, połowiczność, zmienność - to było właśnie samodzielną reakcją ducha caryzmu i instynktów narodowych rosyjskich. Znamieniem ducha rosyjskiego jest łatwość przyswajania różnych pierwiastków obcych cywilizacji bez zboczenia atoli z wytkniętych torów i zmiany samejże istoty...Panowanie Aleksandra I w niczem także nie miało w ostatecznych rezultatach odwieść z kierunku wytkniętego przez cara Piotra i Katarzynę, choć indywidualnie cesarz odczuwał humanitarno-idealne prądy, pojawiające się na przełomie dwóch stuleci.” Według Prądzyńskiego Aleksander był pierwszym sprawcą powstania listopadowego. Z jego opinii korzystali historycy, którzy krytykowali Aleksandra i widzieli w nim obłudnego despotę nieróżniącego się od innych carów Rosji. Można powiedzieć, że Aleksander zmarł w samą porę, aby nie zobaczyć ruiny swoich planów polskich. Niektórzy pisali, że mógł doczekać powstania Polaków. Wydaje się, że jednak nie, gdyż uczucia  Polaków wobec Aleksandra były inne niż wobec jego następcy, którego Czartoryski nazywał „plagą naszej ojczyzny.” Mikołaj I nie obiecywał już Polakom żadnego powiększenia Królestwa, a politykę swego brata w sprawie polskiej uznał za błędną.
Śmierć, która nastąpiła wkrótce po wizycie w Warszawie, musiała utrwalić pozytywny obraz Aleksandra, przynajmniej wśród bywalców warszawskich salonów. Nie dała ona czasu opinii na powrót do ocen z okresu międzysejmowego 1820 - 1825. Można powiedzieć, że Aleksander zmarł w najlepszym dla siebie momencie z punktu widzenia trwałości swego pozytywnego wizerunku. Porównania Aleksandra z osobą jego następcy utrwaliły mit „dobrego cara” Aleksandra. Dostrzec go można tak w pamiętnikach pisanych po jego śmierci, jak i w historiografii. W porównaniu ze swoim następcą, Mikołajem I, Aleksander I zdecydowanie zyskiwał w oczach Polaków. Żaden władca rosyjski w XIX wieku nie uzyskał tak pozytywnych ocen w opinii Polaków jak Aleksander I.
(przypisy z tekstu usunięte przez autora)

Wydane w języku polskim opracowania o Aleksandrze I:
J.S. Łątka, „Boże coś Polskę...” Jego Cesarsko-Królewska Mość Aleksander I, Kraków 1997.
M.K.Dziewanowski, Aleksander I. Car Rosji. Król Polski, Wrocław 2000. 
H. Troyat, Aleksander I. Pogromca Napoleona, Warszawa 2007

niedziela, 28 listopada 2010

Sprawa Samuela Zborowskiego

Ostatnia książka J. M. Rymkiewicza „Samuel Zborowski” spowodowała zainteresowanie sprawą ściętego banity. Spróbujmy spojrzeć na sprawę Zborowskiego z prawnego punktu widzenia.
Sprawa Samuela Zborowskiego wywołuje w polskiej historiografii kontrowersje. Nie zostały ostatecznie wyjaśnione wszystkie jej okoliczności. Niewyjaśniony został całkowicie polityczny kontekst tej sprawy. Sprzeczne opinie wywołuje, także jej prawna strona.
Powodem tych wątpliwości są rożne interpretacje ówczesnego prawa polskiego. Wynika to z niejasnych, mało precyzyjnych przepisów prawnych obowiązujących w Rzeczypospolitej szlacheckiej. Chcąc odpowiedzieć na pytanie: Czy Jan Zamojski postąpił zgodnie z prawem w sprawie Samuela Zborowskiego, należy przyjrzeć się charakterowi polskiego prawa w XVI wieku.
Wiek szesnasty nie był dla Polski takim przełomem w rozwoju prawa, jak w Europie Zachodniej. Zachowana została ciągłość między zasadami prawnymi średniowiecza i ich rozwojem w XVI wieku. Większość postanowień opierała się na praktyce zwyczajowej. Każdy przypadek, który „nie pasował” do dotychczasowej praktyki uważano za nowy, wymagający nowego prawa, osobnego procesu. Nie dokonano kodyfikacji prawa. Chociaż głównym źródłem prawa od końca XV stulecia były konstytucje sejmowe, to polskie prawo cechowała rozbieżność między normami ustawowymi a praktyką. Wpływ prawa rzymskiego był niewielki, ograniczony głównie do prawa miejskiego. Szlachta obawiała się bowiem o utratę własnych przywilejów. Skutkiem stosowania prawa zwyczajowego, istnienia sprzecznych ze sobą statutów prawnych, konstytucji sejmowych, były konflikty. Szczególnie silne były one wtedy, gdy sprawa dotyczyła magnata i w grę wchodziła polityka, a tak było w sprawie Samuela Zborowskiego.
Jan Zamojski, absolwent wydziału prawa uniwersytetu w Padwie, gdzie zapoznał się z prawem rzymskim, reprezentował inne, bardziej nowoczesne podejście do prawa. Sprawę Samuela Zborowskiego należy rozpatrywać na tle zderzenia się w praktyce, tych dwóch systemów prawa: zwyczajowego i stanowionego.
Samuel Zborowski został 11 V 1584 roku, z rozkazu Jana Zamojskiego, pojmany i 26 V stracony w Krakowie. Zgodnie z prawem Jan Zamojski mógł (a nawet był do tego zobowiązany) zatrzymać każdego banitę na terenie swojej jurysdykcji starościńskiej.[1]
Egzekucja spowodowała protesty szlachty. Powstaje pytanie, kto miał rację: protestująca szlachta czy kanclerz? Argumentowano, że Zamojski bezprawnie pojmał Samuela, bowiem najechał dom szlachecki. Kanclerz ujął Zborowskiego w domu jego siostrzenicy, wdowy Włodkowej. Wprawdzie dom szlachecki nie był, jeszcze azylem (został nim na mocy konstytucji z 1588 roku[2]), ale „naruszając święcie zawsze przestrzegany, choć tylko zwyczajowy przywilej nietykalności szlacheckiego domu,”[3] kanclerz złamał prawo. Szlachta zwyczajowo uważała dom szlachecki za nietykalny. Oburzenie znalazło odbicie w instrukcji sejmiku w Proszowicach z 10 XI 1584 rok: „…województwo krakowskie rozumie się mieć wielkie ukrzywdzenie od urzędu krakowskiego tak strony najazdu domu Jej M. paniej Włodkowej…”[4] Gdyby szlachta nie uważała tego za złamanie prawa, nie powstałby zapis z 1588 roku, zabraniający zatrzymywać banitów w domu szlacheckim. Było to zwyczajowe wprawdzie, ale prawo.
Innym argumentem szlachty było to, że prawo nie pozwala karać banitów, tak jak infamisów, czyli tych, którzy zostali pozbawieni czci. Samuel Zborowski został skazany na banicję wieczystą, ale bez utraty czci i sławy. „Co do prawowitości exekucyi w tym leżała największa wątpliwość, że chociaż Samuel wyrokiem Henryka z kraju wywołanym został, czci mu jednak nie odjęto.”[5] W praktyce prawnej różnice między infamisem a banitą były niejasne, a wykonanie wyroku śmierci budziło częste spory. „Później przyjęto, że starosta nie może wykonać wyroku na infamisie.”[6] Konstytucja z 1564 roku mówiła, że skazanego na banicję wieczystą, starosta miał prawo aresztować, a jego życie było „In gratia nostra”, czyli że potrzebna była zgoda króla na egzekucję.[7] Starosta mógł więc, ale dopiero po zgodzie króla, stracić banitę. Infamisa mógł stracić bez takiej zgody. Przepisy nie były precyzyjne i otwierały możliwości interpretacji.
Natychmiast po ujęciu Samuela, lub jeszcze przed jego pojmaniem[8], Zamojski wysłał list do króla z zapytaniem jak ma postąpić ze Zborowskim. 23 V Batory wysłał z Grodna list z odpowiedzią. Król zezwolił w nim kanclerzowi skorzystać ze swoich uprawnień starosty. Dalej pisze jednak, że rozstrzygnie sprawę przed sądem królewskim na miejscu.[9] Jerzy Besala pisze, że ta dwuznaczność była wynikiem braku wiedzy prawniczej Batorego.[10] Królowi chodziło o to aby winą za śmierć Zborowskiego nie obciążać siebie. Batoremu musiało bowiem zależeć na poparciu szlachty w jego planach wojny z Moskwą.
List wysłany z Grodna 23 V nie mógł dotrzeć na czas, tj. do rana 26 V. Jeżeli list z Wilna do Krakowa szedł (już po reorganizacji poczty przez Batorego) 7 dni „…a nawet gdy chodziło o pośpiech i 5 dni,”[11] to niemożliwe jest aby krótszą wprawdzie odległość z Grodna przebył w tak krótkim czasie. Źródła podają, że 25 V, o godzinie 18 Zamojski, przez Urowieckiego zawiadomił Samuela Zborowskiego, że będzie ścięty następnego dnia rano.[12] Jeżeli tak, to do około godziny 17 25 V goniec z Grodna musiałby dotrzeć do Krakowa.
 Wieczorem 25 V odwiedził Samuela w celi Jan Zamojski „I pokazał mu list Batorego, gdzie stały te pamiętne wyrazy: Pies wściekły raz zabity więcej nie kąsa.”[13] W liście z 23 V takich słów nie ma. Jan Zamojski pokazał więc więźniowi wcześniejszy list króla. Wszystko to znaczy, że Samuel Zborowski został ścięty przed nadejściem listu króla, czyli bez oficjalnej zgody Batorego na egzekucję.
Jan Zamojski postanowił, jeszcze przed ujęciem Zborowskiego, że musi on zginąć. Kanclerz zapowiedział w liście okólnym do szlachty z 12 V, że „…egzekucyjej odkładać nie mam wolej…”[14] Zamojski umiał być bezwzględny i „..nieobce mu były mafijne metody działania.”[15] Samuel zamierzał udać się do Włoch i tym samym Zamojski nie mógłby już ścigać Samuela. Zamojski uderzył w najsłabsze ogniwo rodu Zborowskich. Niektórzy historycy wysuwają hipotezę, że Samuel wiedział zbyt dużo o tajnych planach króla.[16] Zborowski został ścięty na podstawie wyroku wydanego w 1574  roku, czyli dziesięć lat wcześniej.
Szlachta przypominała Zamojskiemu, że Samuel przebywał w Rzeczypospolitej za zgodą jego i króla. Wszystkie źródła (poza Heidensteinem, który jest stronniczy i pisał „pod dyktando”) są zgodne w tym, że Zborowski przebywał w kraju posiadając glejty królewskie.[17]
Istotne jest czy glejt taki Samuel posiadał w roku 1584. Źródła nie są w tym zgodne. Należy odrzucić relację Heidensteina, który pisze, że w ogóle żadnych glejtów Samuel nie otrzymywał. Na pewno Samuel posiadał takie glejty do czasu przejęcia listów jego brata Krzysztofa, latem 1583 roku. W liście Pawła Uchańskiego do Jana Zamojskiego czytamy, że Zborowski został pojmany „..pod glejtem królewskim…”[18] Wprawdzie banicja Samuela została potwierdzona i w liście do kasztelana kamienieckiego z 6 XII 1579 roku król każe pojmać Samuela,[19] lecz glejty nadal były wystawiane.[20] 5 XII 1583 roku Batory wydał uniwersały nakazujące schwytać Samuela.[21] Nie znaczy to jednak, że Samuel nie mógł otrzymać glejtów, tak jak po 6 XII 1579 roku. Biorąc pod uwagę fakt, ze Samuel Zborowski chciał na zawsze wyjechać do Włoch,[22] czyli, że przestał czuć się bezpiecznie w  Rzeczypospolitej, najprawdopodobniejsze jest, ze glejt w 1584 roku ograniczał się do pobytu we własnych dobrach Zborowskiego. Przemawia za tym także fakt, że w marcu 1584 roku, król zawiadomił Zborowskich, że sprawę ich rozstrzygnie rada senatu na najbliższym sejmie.[23] Jan Zamojski miał więc prawo aresztować Samuela na terenie swojej jurysdykcji starościńskiej. Nie znaczy to, że miał prawo go ściąć.
Przede wszystkim szlachta zarzucała Janowi Zamojskiemu to, że nie czekał na decyzję sejmu i postąpił samowolnie. Proszono kanclerza, aby sprawę odłożył do sejmu. Mówiono: „Przypatrz się też tej sprawie, której jest nowy w Koronie proces, i dla tego na sejmie nowy obyczaj musi być  w tej sprawie do końca pokazany.”[24] Szlachta wyraźnie uważała, ze sprawa Samuela Zborowskiego jest precedensem i wypowiedzieć się w niej powinien sejm. Nie należy rzutować dzisiejszych poglądów na prawo w przeszłość.
Szlachta nie rozróżniała, inaczej niż dzisiejsze społeczeństwo, między moralnością, a prawem. Samuel Zborowski przez osiem lat przebywał w kraju posiadając glejty królewskie, w marcu 1584 roku król oświadczył, że sprawa Zborowskich będzie rozpatrzona przez sejm i oto nagle w maju tegoż roku Samuel zostaje aresztowany i pospiesznie ścięty. Jan Zamojski oświadczył wcześniej, że pragnie „aby niesławną banicję … zdjęto.”[25] Wszystko to wywołało oburzenie szlachty. Pobyt Samuela w kraju za zgodą samego władcy, w oczach szlachty, unieważniał wyrok banicji. Niezorientowana w planach politycznych króla i kanclerza, szlachta widziała w decyzji Jana Zamojskiego zamach na podstawowe prawa i przywileje szlacheckie.
Zarzucano Zamojskiemu, że mógł wcześniej pojmać Zborowskiego. Zamojski tłumaczył się, że wcześniej Samuel nie przebywał w obrębie jego jurysdykcji. „Samuel jednak w jego nieobecności w Krakowie bywał…”[26] Zamojski mógł rozkazać aby pojmano go nawet w czasie jego nieobecności w starostwie.
Zamojski, jako kanclerz, mógł ścigać Samuela wcześniej i to nie tylko na terenie swego starostwa, ale w całym kraju. Jak pisze biograf Zamojskiego: „Gdy w roku 1580 wojewoda poznański Górka wstawił się za skazanym na banicję przyjacielem swoim Adamem Żelińskim, to prosił Zamojskiego, aby z kancelarii jego „jakich mandatów przeciw banicie nie wysyłano.”[27]
Odwoływano się do praktyki. „Acz ci tu nigdy królowie polscy grabiej na srogość przeciw banitom niepokazowali.”[28] „Nigdy zaś jakikolwiek inny – poza Janem Zamojskim – starosta grodowy nie odważył się uwięzić banity…”[29] Kanclerz powoływał się na literę prawa i przepisy. Szlachta odwoływała się do praktyki prawnej.
Sam wyrok Henryka Walezego skazujący Samuela Zborowskiego na banicję budził wątpliwości. Senatorowie, którzy sądzili Samuela nie byli zgodni. W takiej sytuacji król Henryk Walezy wydał wyrok, który nie zadowolił żadnej ze stron. Biorąc pod uwagę zwyczajowy charakter prawa, niejasne przepisy, musiał on powodować spory.
Jan Zamojski miał prawo pojmać Samuela Zborowskiego. Powinien był poczekać na oficjalną zgodę króla (listu z wcześniejszą zgodą króla, zawierającą sformułowanie o psie, który nie kąsa, nie ma w Archiwum Zamojskiego). Nie czekał. Nawet jeżeli przyjmiemy, że goniec z Grodna przybył w dniu egzekucji, czyli najpóźniej rano 26 V, to z treści listu Batorego wynikało, że król zamierza sądzić osobiście po przybyciu do Krakowa. Tak bowiem wyjaśnili królowi przepis o sądzie nad banitami, sędziowie Trybunału Lubelskiego.[30] Biorąc pod uwagę niejasność przepisów, zwyczajowy charakter prawa, okoliczności i protesty szlachty, Jan Zamojski nie powinien był stracić Zborowskiego. Zamojski postąpił niezgodnie z obyczajami prawnymi epoki. Zadecydowały względy polityki wewnętrznej i zagranicznej. Arbitralność decyzji władz najwyższych była możliwa w monarchiach absolutnych, w Rzeczypospolitej musiała wywołać protesty.





[1] Volumina Legum, t.2, Petersburg 1859, s. 33.
[2] Ibid, s. 257.
[3] S.Grzybowski, Jan Zamojski, Warszawa 1994, s. 168.
[4] Akta sejmikowe województwa krakowskiego, wyd. S. Kutrzeba, t. 1, Kraków 1932, s. 104.
[5] R. Heidenstein, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594, t. 2, Petersburg 1857, s. 167.
[6] A. Lityński, Przestępstwa polityczne w polskim prawie karnym XVI-XVIII wieku, Katowice 1976, s. 37.
[7] Por. przyp. 1.
[8] Pamiętniki do życia i sprawy Samuela i Krzysztofa Zborowskich, wyd. Ż. Pauli, Lwów 1846, s. 50.
[9] Archiwum Jana Zamojskiego, wyd. W. Sobieski, t. 3, Warszawa 1904, s. 312-313.
[10] J. Besala, Stefan Batory, Warszawa 1992, s. 445.
[11] K. Philipp, Zarys historii poczty ze szczególnym uwzględnieniem historii poczty polskiej, Bydgoszcz 1927, s. 40.
[12] Pamiętniki o Samuelu Zborowskim, wyd. L. Siemieński, Poznań 1844, s. XIX.
[13] Ibid.
[14] Archiwum…, s. 293.
[15] Z. Spieralski, Jan Zamojski, Warszawa 1989, s. 26.
[16] M. Markiewicz, Historia Polski 1492-1795, Kraków 2002, s. 412; Batory planował wojnę z Turcją, której sprzymierzeńcem była Francja rządzona wtedy przez króla Henryka III (Walezego), którego zwolennikami byli protestanci Zborowscy.
[17] M. Bielski, Kronika polska, wy. J. Turowski, Sanok 1856, t. 3, s. 1517; R. Heidenstein, op. Cit., s. 165, Pamietniki do…, s. 120, J.D. Solikowski, Krótki pamiętnik rzeczy polskich, przeł. W. Syrokomla, Petersburg – Mohylew 1855, s. 65.
[18] Archiwum…, s. 301.
[19] Akta metryki koronnej co ważniejsze z czasów Stefana Batorego 1576-1586 [w:] Źródła Dziejowe, t. 11, Warszawa 1882, s. 82.
[20] M. Bielski, op. cit.
[21] K. Dopierała, Stosunki dyplomatyczne Polski z Turcją za Stefana Batorego, Warszawa 1986, s. 136.
[22] Pamiętniki o…, s. 34.
[23] S. Radoń, Kilka uwag w sprawie Samuela Zborowskiego, Zeszyty Naukowe UJ. Prace Historyczne, z. 77, Warszawa-Kraków 1985, s. 47.
[24] Pamiętniki o…, s. 42.
[25] Ibid, s. 28.
[26] Archiwum…, s. 308.
[27] A. Śliwiński, Jan Zamojski,  Warszawa 1947, s. 197.
[28] Pamiętniki o…, s. 67.
[29] J. Tazbir, Świat panów Pasków, Łódź 1986, s. 338.
[30] Por. przyp. 10.


piątek, 15 października 2010

Jak brzmi imię Róży?

Jak brzmi imię Róży?
               Imię róży Umberta Eco to arcypowieść lat osiemdziesiątych (i nie tylko) ubiegłego wieku, sprzedana w milionach egzemplarzy na całym świecie. Sfilmowana przez Jean Jacquesa Annauda, z Seanem Connery w roli głównej. Powieść daje wiele możliwości jej odczytania i interpretacji. Ma formę dziennika podróży spisanego przez narratora - Adsa z Melku. Akcja obejmuje wydarzenia mające miejsce w pewnym północnowłoskim klasztorze w 1327 roku.
Imię róży to postmodernistyczna powieść traktująca o nauce, historii, filozofii, teologii. Jednocześnie jest to kryminał osadzony w scenerii średniowiecznego opactwa. Książka łącząca z sztukę „wysoką” i „niską”. Książka o średniowieczu, lecz bliska dzisiejszemu czytelnikowi. Wielowątkowe studium o herezji i ortodoksji, dobru i złu, nauce i utracie w nią wiary, bogactwie i ubóstwie, miłości i nienawiści, pokorze i pysze, prawdzie i kłamstwie, tolerancji i fanatyzmie, wolności i jej braku, zmianie i stagnacji. Książka złożona z cytatów. Książka - biblioteka.
Powieść osadzona została w historycznych realiach czternastego wieku. Był to okres kryzysu gospodarczego systemu feudalnego. Zahamowaniu uległ rozwój gospodarczy i demograficzny. Brak ziemi pod uprawę powodował, że część ludności przenosiła się do miast i powiększała tam ilość najbiedniejszych - plebsu. Wybuchały klęski głodu. To, z kolei, powodowało powstania ludowe (jednym z nich było, wspominane w powieści, powstanie Dolcina 1303 - 1307). Był to czas zamętu. Epoka nieszczęść: wojen, epidemii. Sprzyjało to szerzeniu się herezji, poglądów milenarystycznych (stąd odwołania w powieści do Joachima z Fiore), nawoływań do buntu (dziś powiedzielibyśmy, że sprzyjało to wystąpieniom populistów ;) . Jednocześnie był to czas przemian gospodarczych, tworzenia się nowej religijności, początków humanizmu. Czas zmian.
Książkę można odczytać na kilku poziomach, w zależności od erudycji czytelnika. Wątek kryminalny w powieści to siedem trupów znajdowanych w ciągu siedmiu dni (nawiązanie do Apokalipsy św. Jana). Mordercę stara się wyśledzić zakonnik Wilhelm z Baskerville. Ufny w swój rozum, jak Sherlock Holmes, jest Wilhelm prawdziwym supermanem w habicie. Książkę można odczytać także jako średniowieczny western, w którym czarne charaktery to Jorge z Burgos i Bernard Gui, szeryfem jest Wilhelm z Baskerville, zaś Adso z Melku jest jest jego pomocnikiem w walce ze złem, a klasztor jest jak Tombstone ;).
Jest to książka o ludzkim zagubieniu w świecie. Adso i Wilhelm błądzą w bibliotece - labiryncie – symbolu świata. Błądzenie to może przypominać wędrówkę po zaświatach Dantego, którego „Boską Komedię” wspomina Wilhelm z Baskerville. Labirynt ten, jak pisze sam Eco przypomina kłącze, strukturę bez miejsca centralnego, co charakterystyczne jest dla postmodernizmu, który zakłada wieloznaczność, brak centrum i jednej prawdy.
Przedłużeniem biblioteki - labiryntu są dyskusje teologiczne. Biblioteka - pamięć cywilizacji - ożywa i przemawia ustami mnichów i członków legacji. Przykładem jest debata o ubóstwie Chrystusa. Obie strony debaty odwołują się do herezji. W mnogości ruchów heretyckich plącze się bohater powieści - Adso. Biblioteka - symbol czasu łączy przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Jest przejściem między ziemią i wiecznością. Biblioteka wyraża także niedostępność Nieba (gmach biblioteki z oddalenia przypominał czworobok - figurę wyrażającą niedostępność państwa Boga). Gmach mieszczący bibliotekę niedostępną dla mnichów symbolizuje więc niedostępność Prawdy - wiedzy absolutnej dostępnej tylko Bogu. Ludzie zaś są skazani na błądzenie w jej poszukiwaniu jak Wilhelm i Adso błądzący po bibliotece (errare humanum est).
Bohaterowie powieści przytaczają w dyskusjach wiele ruchów heretyckich (heretycy np. Katarzy, Albigensi, to chleb powszedni średniowiecza). Pokazują one średniowiecze jako epokę poszukiwania, sporów. W dyspucie o ubóstwie Chrystusa Eco pokazuje czytelnikowi średniowiecze jako epokę pełną różnorodności, poszukującą, żywą, nie zaś zastygłą w dogmatycznym odrętwieniu. Epokę także błądzącą (Dulcynianie i inne ruchy heretyckie), lecz przecież błądzić jest rzeczą ludzką. Tylko Jorge jest przekonany, że nie błądzi. Wilhelm w ostatniej z nim rozmowie mówi mu: „Jesteś diabłem (...) Diabeł nie jest zasadą materii, diabeł to zuchwałość ducha, to wiara bez uśmiechu, to prawda, której nigdy nie ogarnia zwątpienie.” Eco twierdzi że nie ma ostatecznej prawdy, gdyż prawda „pokazuje się nam po kawałeczku w błędach tego świata, winniśmy zatem odczytywać z mozołem jej wierne znaki.”
Jorge nie lubi śmiechu, gdyż śmiech, komedia, żart podważają autorytet. Dlatego, niczym wzorowy cenzor, dąży do kontrolowania tekstów czytanych przez mnichów. W ten sposób sprawuje nad nimi władzę. („Sprawować władzę nad ludźmi to sprawować władzę nad porozumiewaniem się ludzi między sobą”). Jorge jest bowiem zwolennikiem prawdy ostatecznej. Jest pewny swoich racji, podczas gdy Wilhelm wątpi cały czas. Drogą zaś do postępu jest dialog, dyskusja, wymiana myśli. W zderzeniu prawd tworzy się Nowe, które zastępuje Stare - dochodzi do zmiany. Wilhelm mówi, że Bóg chce żeby mówić o wszystkim. Wilhelm (były inkwizytor) reprezentuje tolerancję, ślepy Jorge fundamentalizm, integryzm, nietolerancję, fanatyzm, niechęć do jakichkolwiek zmian, słowem: zło (Władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie).
W powieści dostrzec można także dwa systemy pedagogiczne. Pierwszy - typowo scholastyczny, autorytarny, reprezentowany przez Jorgego, oparty na autorytecie. Drugi - nawiązujący do metody Sokratesa, oparty na relacji mistrz - uczeń, reprezentowany przez Wilhelma z Baskerville. Nauka średniowieczna oparta była na autorytetach, dlatego Jorge tak broni dostępu do II księgi Poetyki Arystotelesa, największego ówczesnego autorytetu w nauce. Zaprzeczeniem postawy Jorgego jest dociekliwość Wilhelma, dążącego do potwierdzenia wszystkiego własnym rozumem. Wilhelm przecenił jednak siłę rozumu. Schemat zbrodni, który sobie wyobraził, był błędny. „ Dotarłem do Jorgego idąc za planem powziętym przez umysł przewrotny, i przemyślny a nie było żadnego planu (...) powinienem był wiedzieć, iż nie ma ładu we wszechświecie.” Jak na ironię, gdy Wilhelm zrozumiał, że nie miał racji kierując się apokaliptycznymi przepowiedniami, Jorge swoją śmiercią potwierdza słuszność takiego podejścia. Nie zakończone pełnym sukcesem śledztwo Wilhelma można uznać za odrzucenie schematu w którym główny bohater zwycięża. Nie jest to jednak tylko klęska detektywa, jest to odrzucenie tradycji racjonalistycznej, kartezjańskiej tak charakterystyczne dla postmodernizmu.
Książka jest także rozprawą filozoficzną. Autor - profesor semiologii dowodzi w niej roli znaków, symboli, które pozwalają lepiej rozumieć rzeczywistość, odkrywać i ukazywać powiązania pomiędzy rzeczami, zjawiskami, orientować się w świecie. Autor przytacza w powieści cytaty z dzieł filozofów średniowiecznych i współczesnych. Pierwowzorem samego Wilhelma z Baskerville był nominalistyczny filozof Wilhelm Ockham, który zapoczątkował via moderna (stąd droga wiedzie już do Lutra).
Eco porusza w powieści także etyczne aspekty nauki. Wilhelm mówi, że chociaż człowiek nauki powinien ukrywać znane sobie tajemnice, aby inni nie zrobili z nich złego użytku, to jednak powinien je poznać. Tymczasem biblioteka opactwa ukrywa je przed wszystkimi, co oznacza brak możliwości jakiegokolwiek wyboru.
Jest to także powieść o polityce. Mimo, że akcja toczy się w średniowieczu można doszukiwać się w powieści współczesnych odniesień także i w tej dziedzinie. Akcja toczy się w okresie konfliktu papieża Jana XXII z cesarzem Ludwikiem IV Bawarskim. Autorytet papiestwa już wcześniej zmniejszył się. Kuria papieska od 1309 roku mieściła się w Awinionie. Zeświecczeniu ulegało życie duchowieństwa. Powiększał się dystans między formalną, obrzędową stroną religii, a treścią nauki Kościoła. Wywoływało to spory i chęć odnowy (obecni w powieści spirytuałowie - radykalny odłam zakonu franciszkańskiego, którzy sprzeciwiali się złagodzeniu reguły zakonu w zakresie ubóstwa). Kościół przeciwdziałał temu poprzez działalność inkwizycji, ekskomuniki.
Franciszkanin Wilhelm z Baskerville ma doprowadzić do spotkania delegacji papieskiej i cesarskiej. Obie legacje biorą udział w debacie o ubóstwie Chrystusa, w której tak naprawdę nie chodzi o to czy ubogi był Chrystus, ale czy ubogi ma być Kościół. Papiestwo pretenduje tutaj do bycia reprezentantem jedynej słusznej prawdy, poza którą wszystko jest herezją. Przedstawicielem tego stanowiska w powieści, poza Jorgem, jest inkwizytor Bernard Gui, który niczym współczesny ideolog broni jedynej prawdy przed skażeniem niezgodnymi z doktryną twierdzeniami i gotowy jest użyć wszelkich środków dla jej obrony. Wilhelm ostrzega Adsa: „Lękaj się, Adso, proroków i tych, którzy gotowi są umrzeć za prawdę, gdyż pociągają za sobą na śmierć licznych, często przed sobą, czasem zamiast siebie.” Wilhelm poucza Adsa, że sposobem na uniknięcie błędu Jorgego jest wzbudzanie śmiechu prawdy – zachowanie do wszystkiego dystansu. Arystoteles, którego drugiej księgi Poetyki bał się Jorge, był autorem doktryny złotego środka, zgodnie z którą we wszystkim należy zachować umiar ( „Cnota to złoty środek między dwoma występkami” Arystoteles ). Bernard Gui nie dąży do wyjaśnienia prawdy i ukarania rzeczywiście winnego. Winą za zbrodnie w opactwie obarcza szpetnego mnicha Salwatora i biedną dziewczynę ze wsi. Pełnią oni w powieści rolę odsuniętych, wydziedziczonych, trędowatych, tych spoza stada. Wilhelm mówi o nich: „Prostaczkowie są przeznaczeni na rzeź, można ich wykorzystać, kiedy trzeba przysporzyć kłopotów wrogiemu obozowi, ale poświęca się ich, kiedy stają się zbędni.” Mogą przyjąć swój los, lub zbuntować się, jak Dolcino - powieściowy reprezentant wszystkich radykalnych ruchów w historii. Odbiciem ich pozycji na poziomie języka jest mowa Salwatora, który „mówił wszystkimi językami i żadnym (...) językiem pierwotnego pomieszania.” Lud bowiem z fragmentów wiedzy budował własny świat, tworzył swój własny język aby go opisać.
To że tytuł powieści sprawia kłopoty z rozszyfrowaniem jego znaczenia jest dowodem na to, że autor opowiada się po stronie tolerancji, wolności, przeciw autorytetom, dogmatom, przeciw jedynej prawdzie. Autor nie chciał tytułem niczego sugerować, przeciwnie chciał aby spowodował on dyskusję i to mu się udało. Bo przecież nauka jest dyskusją, sporem, spory zaś stwarzają okazję do zmian i postępu (Demokracja to sprawowanie rządów poprzez dyskusje, ...ale efektywna jest tylko wtedy, kiedy dyskusje udaje się uciszyć. - Clement Attlee).
Imię Róży to także powieść o miłości. Swoim tytułem nawiązuje do średniowiecznej „Powieści o Róży”, najsławniejszego romansu tamtej epoki. Adso z Melku   przeżywa w opactwie jedyną swoją miłość...i nigdy nie poznaje imienia jedynej miłości swego ziemskiego żywota.. Jak brzmi imię tej Róży? Odpowiedzi nie poznamy. Stat rosa pristina nomine, nomina nuda tenemus...
Róża jest symbolem posiadającym wiele znaczeń. "Roman de la Rose" Wilhelma de Lorrisa, posługuje się rozbudowaną symboliką kwiatu róży. W symbolice religijnej kwiat róży miał najczęściej znaczenie krwi męczeńskiej, ponieważ ciernie róży kojarzą się z cierpieniem. W obrębie ogrodu klasztornego, dla wykształconych mnichów róża oznaczała także wieczną mądrość. Czyżby Imię Róży brzmiało: Sapientia?
..............................................................................


 
Inspiracją dla umiejscowienia powieści Umberto Eco stało się opactwo San Michele które zostało zbudowane na Monte Pirchiriano w XI wieku. W XII wieku opactwo to  kontrolowało 176 kościołów we Włoszech, Francji i Hiszpanii, jednym z klasztorów pod jego wpływem został Mont-Saint-Michel we Francji. Ze względu na swoje strategiczne położenie opactwo Saint Michaele było częstym obiektem ataków w ciągu kolejnych pięciu wieków, a w końcu zostało opuszczone w 1622 roku. Odrestaurowane zostało pod koniec XIX i na początku XX wieku.

Czytając "Imię Róży" pamiętać powinniśmy, że jest to tylko powieść a nie dzieło naukowe. Średniowiecze to epoka, która była POSTĘPEM w stosunku do poprzedzającej ją epoki starożytnej. Nie były to czasy krwiożerczych niewidomych mnichów i demonicznych inkwizytorów. Postać Bernarda Gui nie została przez autora przedstawiona rzetelnie, ale też nie takie miał Eco intencje.
........................................................